Osteoporoza

Kości kojarzą się z czymś skostniałym, a więc martwym, tymczasem każda kostka naszego organizmu to tkanka jak wszystkie inne, a więc tak jak one pełniąca wiele funkcji na rzecz organizmu i jak one również regenerująca się. Szacuje się, że zanim dożyjemy osiemdziesięciu lat, nasze kości będą całkowicie wymienione pięciokrotnie.

Osteoporoza kojarzy się z odwapnieniem kości, co rzekomo ma uczynić je podatne na złamania. W rzeczywistości wapń jest pierwiastkiem twardym i kruchym, więc nadaje kościom sztywność, ale to nie on decyduje o ich wytrzymałości na złamania.

Jedne źródła kojarzą osteoporozę z bólem, inne zaprzeczają temu twierdząc, że osteoporoza nie przysparza bólu, który ostrzegałby przed rozwijającą się chorobą, więc ostrzec przed nią może jedynie specjalistyczne badanie gęstości tkanki kostnej. Jaka jest prawda? Otóż ból może i z reguły ostrzega przed osteoporozą, z tym że nie jest to ból kości, tylko okostnej.

Wpływ okostnej na osteoporozę

Kości pokryte są wielowarstwową błoną, zwaną okostną. Warstwa wewnętrzna, a więc ta stykająca się z powierzchnią kości, obfituje w zakończenia nerwowe i naczynia krwionośne pełniące kluczową rolę w procesach odżywiania i regeneracji kości, natomiast warstwa zewnętrzna okostnej to błona surowicza, której zadaniem jest zniwelowanie tarcia z sąsiadującymi z kośćmi tkankami, głównie mięśniami i tkanką podskórną.

Pomiędzy błoną wierzchnią a głębszymi warstwami okostnej nader często organizm zwykł odkładać toksyny. U większości osób po trzydziestce już daje się wyczuć w wielu miejscach ciastowate cienkie struktury, które z czasem (a więc z wiekiem) grubieją. Raz w jednym miejscu, raz w drugim wdaje się stan zapalny, a więc raz tu, raz gdzie indziej coś zaboli, potem przejdzie i znowu gdzie indziej wejdzie. Na ogół nie przywiązuje się do tego wagi, a to są wczesne sygnały ostrzegawcze postępującej osteoporozy.

Stan zapalny i związany z nim ból świadczą o tym, że w organizmie rozpoczął proces usuwania patologicznych złogów. Zwykle zajmuje się tym system odpornościowy, ale jeśli zachodzi taka potrzeba, organizm wykorzystuje także bakterie, podobnie jak robi to w przypadku martwiczej tkanki. A co my wtedy robimy? A no, staramy się na wszelkie sposoby ów stan zapalny zablokować. Zawsze tak było, tylko że niegdyś leki przeciwzapalne były raczej mało skuteczne, toteż osteoporoza była wówczas schorzeniem prawie że nieznanym, w przeciwieństwie do realiów dnia dzisiejszego, kiedy medycyna dysponuje lekami potrafiącymi skutecznie zablokować każdy stan zapalny, wskutek czego osteoporoza jest obecnie prawie że powszechna.

Sukcesywnie blokowany organizm daje w końcu za wygraną i pozostawia złóg toksyczny w spokoju. Wybiera wariant zwyrodnieniowy, polegający na dezaktywacji punktu zapalnego poprzez wypełnienie go wapniem.

Zwapniałe złogi w wierzchniej warstwie okostnej nie ulegają zmianom zapalnym, mimo to bolą, ponieważ są twarde i uciskają przebiegające w głębszej warstwie nerwy, a to znaczy, że uciskają także przebiegające tamtędy naczynia krwionośne, dostarczające substancji odżywczych do tkanki kostnej. W niedożywionym fragmencie tkanki kostnej zachodzą zmiany martwicze, które organizm wypełnia wapniem, wskutek czego tworzy się swoista wapienna plomba, która, mimo że solidnie zwapniona, jest szczególnie podatna na złamania. W niektórych wypadkach kości bywają zwapnione do tego stopnia, że nie jest możliwe ich zrośnięcie się po złamaniu, co zadaje kłam twierdzeniu, iż przyczyną łamliwości kości jest ich odwapnienie, bowiem kości z dostateczną ilością wapnia, a nawet przewapnione, mogą okazać się szczególnie podatne na złamania.

Osteopenia to nie osteoporoza

Sytuacją odwrotną do wyżej opisanej jest osteopenia – stan kości, w którym ich mineralna gęstość jest niższa od tzw. normalnej, co w praktyce oznacza, że niższa od norm wyznaczonych przez czynniki wyższe, czyli przez farmaceutyczno-medyczny kartel.

Osteopenia przez medycynę jest uznawana za początek osteoporozy, ale pacjentom mówi się, że jest to osteoporoza, bo wtedy raźniej kupują leki – jak mi się ma coś złamać… Proceder jest perfidny i skuteczny. Nie wydaje się pieniędzy na kosztowną akcję reklamową, zamiast tego funduje się o wiele tańsze darmowe badania, na które chętnych nie brakuje – jak za darmo, to dlaczego nie skorzystać… Rzadko który badany mieści się w odpowiednio w tym celu wyśrubowanych normach, toteż seryjnie diagnozuje się osteopenię, ale nikt nie bawi się w ceregiele wyjaśniania, co tak naprawdę wykryło owe badanie, lecz wmawia się im, że mają początki albo zaawansowaną osteoporozę, co jest ewidentnym kłamstwem. Po co to robią – te darmowe badania i te kłamstwa? Oczywiście, dla pieniędzy, bowiem im bardziej wystraszony pacjent, tym chętniej kupuje leki rzekomo leczące osteoporozę. Tym sposobem sponsor odzyskuje koszta poniesione na badania oraz uzyskuje spore zyski.

Leki zalecane w leczeniu osteoporozy (której wyleczyć się nie da), a w rzeczywistości osteopenii (która nie jest chorobą, więc leczenia nie wymaga), to tabletki zawierające wapń nieorganiczny, którego w normalnych warunkach organizm nie wchłania.

W naturze wapń występuje w dwóch postaciach: martwej i żywej. Martwy wapń to wapń nieorganiczny, czyli pierwiastek chemiczny, którego najwięcej jest w wapnie budowlanym, natomiast żywy wapń występuje tylko i wyłącznie w postaci soli mineralnych, produkowanych przez rośliny z pobieranego z gleby wapnia nieorganicznego. Naturalne sole mineralne wapnia są substancją bardzo nietrwałą, toteż poddane działaniu wysokiej temperatury szybko rozpadają się na proste związki chemiczne, w tym wapń nieorganiczny, natomiast poddane działaniu powietrza wietrzeją, wskutek czego zawarty w nich wapń wchodzi w reakcję z tlenem i powstaje nieorganiczny tlenek wapnia, czyli wapno.

Wapń nieorganiczny jest substancją odżywczą dla roślin, które na drodze fotosyntezy wytwarzają z niego sole wapnia (przez co staje się wapniem organicznym), natomiast dla organizmu ludzkiego wapń nieorganiczny jest substancją toksyczną, toteż wyposażeni jesteśmy w bariery uniemożliwiające wchłanianie tej postaci wapnia.

Żeby pokonać naturalne bariery uniemożliwiające wchłanianie wapnia nieorganicznego, w dostępnych bez recepty prostych preparatach stosuje się wysokie dawki witaminy D3. Obecność nienaturalnie wysokiego stężenia witaminy D3 ogłupia organizm, skutkiem czego skłonny on jest wchłonąć wapń nieorganiczny, którego wchłonąć nie powinien. Tu trzeba dodać, że wysokie stężenie witaminy D3 wymusza także wchłanianie wapnia nieorganicznego zawartego w pożywieniu jako efekt rozpadu wapnia organicznego wskutek działania wysokiej temperatury bądź zwietrzenia. Tak więc sama witamina D3 jest w stanie spowodować wchłanianie wapnia nieorganicznego, ale nie na wiele się to zdaje, na przeszkodzie stoi bowiem kalcytonina, zadaniem której jest zapobieganie zbyt dużemu stężeniu wapnia we krwi poprzez zwiększenie przepuszczalności nerek. Jednym słowem, wszystkie powyższe zabiegi zwiększają jedynie obecność wapnia w moczu. Ale i na to jest recepta – leki wydawane z przepisu lekarza zawierające chlorowodorek raloksyfenu, który blokuje przepuszczalność wapnia w nerkach.

Jak widzimy, za pomocą medycznych sztuczek można zmusić organizm, by wchłaniał toksyczny dlań wapń nieorganiczny i utrzymał jego wysokie stężenie we krwi. Tutaj nasuwa się nader oczywiste pytanie: co się z krążącym we krwi nieorganicznym wapniem dzieje? Wszak organizm ludzki nie jest rośliną, by potrafił zsyntetyzować zeń organiczne sole wapnia, zaś wapnia jako pierwiastka nie może przyswoić, tj. wykorzystać na potrzeby metabolizmu. Prawda jest taka, że wapń nieorganiczny jako toksyna tworzy złogi gdziekolwiek popadnie, głównie na ścianach tętnic, pogłębiając zmiany miażdżycowe, a także w wątrobie i nerkach jako trudne do usunięcia kamienie wapienne. Część wapnia nieorganicznego trafia rzecz jasna także do kości, jeśli istnieją w nich wolne przestrzenie, przygotowane do wypełnienia wapniem organicznym, co ma miejsce w przypadku osteopenii.

Żeby zminimalizować odkładanie się wapnia nieorganicznego poza kośćmi, stosuje się duże dawki witaminy K2, której obecność zwiększa przenikanie wapnia do tkanki kostnej. Tutaj warto zauważyć, że nie jest konieczne ani nawet potrzebne podawanie wapnia nieorganicznego w tabletkach, ponieważ i tak jest on powszechny w żywności poddanej obróbce termicznej, przemysłowo przetworzonej bądź zwietrzałej, którą w takiej czy innej postaci zjadamy na co dzień. W tych realiach w zupełności wystarczą duże dawki witamin D3 i K2, by uzyskać efekt wypełnienia tkanki kostnej wapniem nieorganicznym, który w normalnych warunkach, czyli bez tych medycznych sztuczek, wydalany jest ze stolcem.

Kolejne badania gęstości mineralnej kości wykazują rzekome ustępowanie osteopenii, z czego pacjenci są bardzo zadowoleni. Nie zdają sobie naiwni sprawy, że narobili sobie więcej złego niż dobrego, bowiem wolne przestrzenie tkanki kostnej, które w sposób naturalny można było wypełnić wapniem organicznym, zostały na amen zaplombowane wapniem nieorganicznym. Nie można oprzeć się wrażeniu, że jest to li tylko leczenie wyników badania.

Jak leczyć osteopenię ?

Prawdę mówiąc, użycie słowa „leczenie” nie ma w tym wypadku uzasadnienia, a to dlatego, że osteopenia nie jest chorobą, a jedynie objawem niedoboru wapnia w tkance kostnej, co bezpośrednio nie wpływa na zwiększoną łamliwość kości, a jedynie pośrednio, ponieważ tworzy niewypełnione przestrzenie, w których organizm może zdeponować nadmiar toksyn, w tym nieorganiczny wapń. Wówczas w oglądanych pod mikroskopem wypreparowanych kościach zmarłych pokazują się charakterystyczne pory oraz plamki przypominające rzeszoto. Stąd dawna nazwa osteoporozy – zrzeszotnienie kości.

Tak więc osteopenia może sygnalizować skłonność do osteoporozy, w związku z czym należy ją leczyć (skoro nie ma innego słowa, lepiej oddającego charakter tego procesu). Owo leczenie powinno uwzględnić nie tylko dostarczenie wapnia organicznego, żeby organizm miał czym zapełnić puste przestrzenie w strukturze kostnej, ale także, a właściwie nade wszystko ograniczenie nadmiernego zużycia zmagazynowanego w kościach wapnia do dezaktywacji toksyn, co można uzyskać jedynie poprzez ograniczenie nadmiernego przenikania owych toksyn w następstwie nieszczelności jelit.

Jeśli chodzi o jakąś specjalną dietę w leczeniu osteopenii, to nie należy stosować żadnej, zwłaszcza tych zalecanych oficjalnie. Trzeba wiedzieć, że najwięcej wapnia organicznego znajduje się w świeżych surowych warzywach i w żywych, czyli zachowujących zdolność kiełkowania ziarnach, natomiast jeśli chodzi o owoce, to również zawierają wapń organiczny, ale głównie w skórkach, czyli że jest go relatywnie mniej. Atoli nie chodzi o to, żeby zjadać jak największe ilości wapnia organicznego, bowiem organizm i tak go nie wchłonie, ponieważ zbyt wysokie stężenie wapnia we krwi zakłóciłoby funkcjonowanie wielu układów, szczególnie układu hormonalnego.

Zasadnicze znaczenie w leczeniu osteopenii ma informacja o tym, gdzie wbrew oficjalnej propagandzie wapnia organicznego nie ma. Jak już wiemy, nie ma go w produktach poddanych obróbce termicznej, czyli gotowanych, smażonych, pieczonych, pasteryzowanych. W szczególności nie ma go ani w pieczywie, ani w pasteryzowanym mleku i jego przetworach, ani w serach, mimo że producenci reklamują owe wyroby jako bogate w wapń, nie zdradzają jednak, że jest to bezużyteczny dla organizmu wapń nieorganiczny. Niektóre wyroby „wzbogaca się” nawet w witaminę D3, by wymusić na organizmie wchłanianie wapnia w postaci, w której nie ma prawa być wchłonięty. Tym perfidnym oszustwem karmi się najczęściej dzieci, pozbawiając je szans na zbudowanie solidnego kośćca.

Na koniec trzeba wiedzieć, że nawet dostateczna podaż wapnia organicznego w pożywieniu nie gwarantuje bynajmniej dostarczenia go do tkanki kostnej, albowiem mogą to uniemożliwić problemy z wchłanianiem. W tej sytuacji do powyższych warunków wyleczenia osteopenii należy dodać stosowanie mikstury oczyszczającej.

W sytuacjach szczególnych, jak złamanie kości i/lub zaawansowany wiek, można wykorzystać wapń organiczny zawarty w skorupkach jaj.

Kompozytowa struktura kości

Strukturalnie tkanka kostna jest kompozytem zbudowanym ze składników organicznych (osseiny), które nadają jej sprężystość, oraz składników nieorganicznych (hydroksyapatytu), które nadają jej twardość.

Osseina wchodzi w skład substancji międzykomórkowej tkanki kostnej i stanowi 35-50% jej masy. Jest to substancja organiczna, wydzielana przez komórki kościotwórcze – osteoblasty. Głównym składnikiem osseiny są włókna kolagenowe.

Hydroksyapatyt, wespół z osseiną, wchodzi w skład substancji międzykomórkowej tkanki kotnej i stanowi 30-35% jej masy. Jest on substancją nieorganiczną, zbudowaną z hydrofosforanu wapnia. Wydawać by się mogło, że skoro wapń w kościach jest związkiem nieorganicznym, to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby dostarczać organizmowi wapń w takiej właśnie postaci.

Tutaj musimy sobie wyjaśnić, co to są związki organiczne. Otóż są to wszystkie związki chemiczne (poza kilkoma wyjątkami), w skład których wchodzi węgiel. Jakie on ma znaczenie w przypadku kości, w skład których wszak nie wchodzi? Otóż trzeba wiedzieć, że wapń w kościach to nie jest jakiś bezładny wypełniacz, lecz ma postać ciał krystalicznych, charakteryzujących się tym, że tworzące je cząsteczki są ułożone w ściśle uporządkowanym szyku, powtarzającym się we wszystkich trzech wymiarach przestrzennych. Nie są to zwykłe kryształy, bowiem ich długość jest niemalże tysiąc razy większa od szerokości. Gdyby ich szerokość powiększyć do jednego centymetra, to długość tych kryształów wyniosłaby dziesięć metrów. Tak to wygląda.

Jak widzimy, tkanka kostna to nie zwykły magazyn wapnia, lecz struktura zbudowana według ściśle określonego planu. Żeby ją zbudować, organizm musi tworzące ją elementy przyswoić, czyli poustawiać na odpowiednim miejscu i w odpowiedniej kolejności. W tym procesie cząsteczki węgla odgrywają fundamentalną rolę konstrukcyjną, po spełnieniu której zostają usunięte. Skąd to wiemy? A no stąd, że wapń nieorganiczny odkłada się w kościach w formie bezładnych złogów.

Bez sekcji zwłok nie jest możliwe rozróżnienie, czy wapń w naszych kościach ma postać kryształów, czy zwałów, a to ogromna różnica.

Przykładem wapnia złożonego w kościach niczym węgiel w komórce na opał może być zmuszenie organizmu do składowania go tam tylko dlatego, że jest to najwygodniejsze miejsce składowania wapnia, podobnie jak komórka na opał jest najwygodniejszym miejscem składowania węgla. Tak samo jak nie ma znaczenia, kto ów węgiel wrzucił do komórki – my sami, ktoś z domowników albo umyślnie wynajęty robotnik, tak samo nie ma znaczenia, czy wapń do kości wrzucił fluor, witamina D3 albo K2. Ważny jest efekt ostateczny – że ów wapń nie tylko nie wzmacnia kości, ale na dodatek je osłabia.

Gdy zorientowano się, iż fluor sprawia, że kości stają się gęstsze, próbowano użyć go w leczeniu osteoporozy. Były prowadzone kontrolne badania, które po czterech latach trzeba było przerwać, ponieważ wszystkie złamania kości udowych wystąpiły w grupie kontrolnej przyjmującej fuor. Ciekawe, po ilu latach okaże się, że wszystkie złamania kości udowej występują w grupie kontrolnej przyjmującej witaminę D, i czy w ogóle takie badania zostaną przeprowadzone, a jeśli tak, to czy będę opublikowane?

Kolagen w osteoporozie

Konstrukcję kości można przyrównać do żelbetu, który jest połączeniem elastycznego stalowego zbrojenia wypełnionego twardym, kruchym betonem. Komponenty te z osobna nie wykazują szczególnych właściwości mechanicznych (beton bez zbrojenia potrafi pęknąć pod własnym ciężarem, a zbrojenie bez betonu ledwo samo potrafi utrzymać się w kupie), natomiast w kompozycie tworzą konstrukcję najwyższych drapaczy chmur i najdłuższych mostów.

Zbrojenie tkanki kostnej tworzą włókna kolagenowe, które nadają im elastyczność i tym samym wytrzymałość mechaniczną. Betonowanie kości wapniem na nic się zda, jeśli nie będą one miały solidnego zbrojenia. Będą po prostu twarde i kruche, tak jak twardy i kruchy jest wapń.

Największą produkcję kolagenu notuje się w okresie rozwoju, toteż kości dzieci i młodzieży wykazują wytrzymałość mechaniczną, ale z wiekiem produkcja kolagenu spada, co można zniwelować poprzez dostarczenie kolagenu drogą pokarmową.

Dawniej, kiedy osteoporoza była zjawiskiem nieznanym, pierwszym daniem obiadowym była zupa, przy czym nikomu do głowy nawet nie przyszło, żeby była ona ugotowana inaczej aniżeli na kościach. W warunkach niedostatku żywności, zupa stanowiła nierzadko jedyne danie obiadowe, a niekiedy na śniadanie, obiad i kolację jadało się tylko zupę, jeśli było ją z czego ugotować.

Zupę gotowało się na wolnym ogniu i długo, żeby wydobyć z kości wszystkie wartościowe substancje, a więc wydobywano z nich kolagen, który wymaga długiego gotowania na wolnym ogniu.

Obecnie zupy gotuje się szybko – na kostce rosołowej albo na mięsie, byleby bez kości, które trzeba długo gotować – więc nie może dziwić, że osteoporoza osiągnęła już rozmiary plagi. Betonowanie kości wapniem jedynie pogarsza sytuację, ponieważ nade wszystko potrzebują one solidnego zbrojenia. Oczywiście, wielu zaraz powie, że nie mogą poświęcać codziennie kilku godzin na gotowanie zupy na kości. Sprawę tę doskonale rozwiązują zupy kolagenowe, do których wymagający długiego gotowania wywar kolagenowy wykonuje się raz w tygodniu.

Zupa kolagenowa

Zupy kolagenowe to zupy gotowane na kościach szpikowych, a także innych produktach zwierzęcych, zawierających duże ilości przyswajalnego kolagenu. Szkopuł w tym, że aby wydobyć z tych produktów wartościowy kolagen, należy gotować je bardzo długo, bo co najmniej trzy godziny. Na co dzień nikt nie poświęca tyle czasu i energii na ugotowanie zupy, toteż jadane przez nas zupy, nawet jeśli są ugotowane na kościach szpikowych, nie dostarczają organizmowi dostatecznej ilości kolagenu pokarmowego, z którego, po strawieniu i wchłonięciu, mógłby zbudować własny kolagen. Z tego względu coraz powszechniej występują ubytki kolagenu w tkance łącznej, objawiające się osłabieniem chrząstki stawowej, ścięgien, więzadeł, a także pojawienie się zmarszczek jako unaocznione świadectwo ubytku kolagenu w skórze.

Zapewne zastanawiasz się teraz, Czytelniku, czy długo gotowany kolagen nie ulega zniszczeniu. Owszem, jak każde białko poddane działaniu wysokiej temperatury, ulega on denaturacji, czyli rozpada się na krótsze łańcuchy polipeptydowe. Identyczny proces zachodzi w żołądku, gdzie białko pokarmowe poddane jest działaniu pepsyny. Tak więc gotowanie białek ułatwia ich trawienie. Wyjątek stanowią jajka, w których aminokwasy nie tworzą struktur białkowych, zaś poddane działaniu wysokiej temperatury ścinają się, co utrudnia ich trawienie. Smażenie, a zwłaszcza pieczenie, powoduje zwęglenie części aminokwasów.

Dobrym i wygodnym sposobem dostarczenia organizmowi zestawu aminokwasów potrzebnych do budowy kolagenu jest półprodukt zwany wywarem kolagenowym.

Wykonanie wywaru kolagenowego

Skład produktów do wykonania wywaru kolagenowego jest dość dowolny, zależny od możliwości ich nabycia. Podstawą są tutaj cielęce, wołowe bądź wieprzowe kości szpikowe, których powinno być około 2 kilogramy. Kości muszą być przerąbane, żeby można było wydobyć z nich szpik. Do tego dodajemy dwie nogi wieprzowe, ewentualnie jedną nogę wieprzową i około pół kilograma skórek wieprzowych. Produkty wkładamy do pięciolitrowego garnka i do pełna zalewamy wodą. Nie solimy, ale dodajemy 10 ziaren pieprzu, 5 ziaren ziela angielskiego i tyleż samo liści laurowych. Gotujemy pod przykryciem 3 godziny na bardzo małym ogniu.

Po ugotowaniu odcedzamy wywar, z kości obskrobujemy chrząstki i wszystkie miękkie tkanki, wybieramy szpik, drobno siekamy i wrzucamy do wywaru. Całość solimy, doprawiamy do smaku, zagotowujemy i odstawiamy do wystygnięcia.

Wystudzony wywar kolagenowy, ze względu na dużą zawartość żelatyny, ma konsystencję galarety. W chłodnym miejscu lub lodówce można przechowywać go przez tydzień. Wystarczy porcję tej galarety włożyć do garnka, wlać trzykrotnie tyle wody i ugotować zupę. Jaką, to już zależy od naszej inwencji.

Autor: Józef Słonecki
www.bioslone.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

+ 6 = 9