Rząd Stanów Zjednoczonych przyznał się do fiaska czterdziestoletniego programu badań nad lekiem skutecznym w walce z rakiem. Program kosztował amerykańskich podatników 200 miliardów dolarów, a jedynym sukcesem jest 1,5 miliona publikacji, które posłużyły autorom do zdobycia tytułów naukowych, popularności w środkach masowego przekazu i zwiększenia dotacji państwowych na dalsze badania nad lekiem skutecznym w walce z rakiem. Czyli że jest jak było – dotacje, badania i sensacyjne doniesienia o kolejnych sukcesach medycyny w trudnej walce z rakiem.
Według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), obecnie na raka umiera 7,6 milionów ludzi rocznie, z czego 90 tysięcy w Polsce. Specjaliści nie dają żadnych złudzeń i twierdzą wprost, że z każdym rokiem sytuacja będzie się wciąż pogarszać.
Dlaczego tak się dzieje? Otóż wynalezienie lekarstwa na raka jest niemożliwe, z tej prostej przyczyny, że takiej choroby nie ma. Rak to nie jakiś patogen, którym można się zarazić. Nie przenosi się z gospodarza na gospodarza w imperatywie utrzymania gatunku, gdyż taki gatunek po prostu nie istnieje. W pewnym sensie rak jest podobny do pasożyta, gdyż żyje kosztem gospodarza, ale wraz z jego śmiercią zawsze ginie „bezpotomnie”.
Rak to jest nowy twór – nowotwór; coś absolutnie nowego, czego nigdy przedtem nie było. A z czego on powstał, z niczego? Otóż rak, jako nowotwór, powstaje z czegoś tak niepowtarzalnego jak kod genetyczny – struktura tak samo niepowtarzalna, jak odciski linii papilarnych.
W medycynie sądowej ów kod genetyczny jest wykorzystywany do identyfikacji ludzi. Jest to o wiele dokładniejszy sposób od daktyloskopii, w której potrzebny jest duży ślad, jakim jest odbicie linii papilarnych. Tymczasem do identyfikacji na podstawie kodu genetycznego wystarczy mikroślad – niewielki fragment tkanki, a nawet trochę śliny, użytej do polizania znaczka pocztowego – by ponad wszelką wątpliwość ustalić, kto ów ślad pozostawił.
I właśnie z czegoś tak unikalnego, w wyniku szeregu zupełnie przypadkowych zmian, zwanych mutacjami, powstaje rak. W tej sytuacji poszukiwanie leku skutecznego w leczeniu nowotworów jest tak samo niedorzeczne, jak próby skonstruowania perpetuum mobile albo stworzenia kamienia filozoficznego. Dlaczego więc się to robi? Przede wszystkim dlatego, że są olbrzymie pieniądze na badania, no i są badacze, więc będą badać i poszukiwać dopóty, dopóki im się to opłaci. By nie wyszła na jaw bezsensowność tych badań, będą co jakiś czas ogłaszać, że są już o krok od odkrycia leku skutecznego w leczeniu raka. Tym sposobem sami zdobędą potrzebny im rozgłos, zaś zwykłemu śmiertelnikowi wpoją przekonanie, że postęp w medycynie już niebawem opanuje tę straszną chorobę, więc może spać spokojnie, bo gdyby na niego trafiło, to do tego czasu lekarstwo na raka z pewnością będzie już gotowe.
Dopiero w zderzeniu z rzeczywistością przekona się, że nic takiego nie istnieje, gdyż cały postęp w onkologii to najwyżej cieńsza igła do wykonania biopsji, reszta zaś po staremu – operacja, a na dokładkę barbarzyńska radio- i/lub chemioterapia.
Po co się to robi, skoro te metody nie przynoszą żadnych korzyści? Owszem, przynoszą – przecież co jakiś czas słyszymy, jakie to koszty pociąga za sobą leczenie raka. Ale jest druga strona tego medalu – przemysł onkologiczny, który te olbrzymie nakłady pochłania. Więc robią to, co robią – operują, poddają chorych działaniu promieniowania przenikliwego, wlewają silną chemiczną truciznę, narażając chorego na straszne cierpienia, co rzekomo ma przedłużyć życie o kilka miesięcy, albo nawet lat, choć nie ma żadnych dowodów, że bez tych zabiegów chory nie przeżyłby tyle samo, ale bez tych strasznych cierpień.
Chory ma też wybór – medycynę naturalną, której metody nie są tak barbarzyńskie, jak metody przemysłu onkologicznego, ale co to za wybór… między leczeniem a leczeniem? Nam chodzi o alternatywę dla raka, a więc zdrowie, bo zdrowy organizm, mający sprawny system odpornościowy, na raka nie zachoruje. Żeby to zrozumieć, a nie tylko uwierzyć, prześledźmy krok po kroku proces, którego finałem jest totalna katastrofa zatrutego organizmu – rak.
Podział komórek
Rośniemy dzięki temu, że komórki naszego organizmu rozmnażają się. Rozmnażanie to odbywa się przez podział, czyli jedna komórka dzieli się na dwie mniejsze, które dorastają i stają się replikami; dokładnymi kopiami tej, z której powstały. W ten sposób przybywa nam masy ciała – rośniemy.
Gdy dorośniemy, wówczas proces rozmnażania się komórek także nie ustaje, ponieważ ciągle kolejne komórki naszego organizmu albo starzeją się i umierają (zjawisko to zwie się apoptozą), albo ulegają rozmaitym uszkodzeniom i giną. W tej sytuacji sąsiadująca komórka musi podzielić się, by uzupełnić powstałą lukę. Proces wymiany komórek nazywa się regeneracją i trwa nieprzerwanie przez całe życie, a jego istotą jest wymiana zestarzałych bądź uszkodzonych komórek na nowe.
Za samoreplikację komórek odpowiedzialny jest kod genetyczny DNA (kwas dezoksyrybonukleinowy), czyli zawarty w jądrze komórki, zbudowany z mikro- i makroelementów łańcuch wiązań chemicznych, zawierający informacje, na podstawie których komórki prowadzą procesy metaboliczne, dzielą się, różnicują i tworzą złożony organizm.
DNA przypomina skręconą spiralnie drabinkę. Gdyby ją rozprostować, to zobaczymy drabinkę z równoległymi poręczami i szczebelkami. Ponieważ wiązania chemiczne w środku szczebelków są najsłabsze, to w trakcie podziału szczebelki zostają rozerwane właśnie w tych miejscach. Wtedy każda z rozerwanych połówek drabinki przypomina grzebień i posiada tylko połowę informacji genetycznej, ale to w zupełności wystarczy do odbudowy reszty drabinki i tym samym przekazania pełnej informacji każdej z nowo powstałych po podziale komórek.
Niezwykle istotnym czynnikiem, mającym wpływ na prawidłowy przebieg podziału komórek, jest ciągła obecność wystarczającej ilości witamin, które tym procesem sterują.
Drugim decydującym czynnikiem, wpływającym na jakość powstających w procesie regeneracji komórek, jest systematyczna podaż dostatecznej ilości substancji mineralnych, zwanych mikro- i makroelementami, z których łańcuch DNA jest zbudowany. Warto w tym miejscu zwrócić uwagę, że proces regeneracji trwa nieprzerwanie (choć niezauważalnie) i jeśli w którymś momencie zabraknie odpowiedniego budulca, to powstają komórki niepełnowartościowe; wadliwe, które szybko staną się pożywką dla pasożytów, głównie oportunistycznego grzyba Candida albicans, co zapoczątkuje powstanie omawianych nieco dalej w tym rozdziale przewlekłych stanów zapalnych.
Mutacje komórek
Wróćmy do kodu DNA. Otóż zdarza się, że – na skutek braku tylko jednej witaminy czy jednego mikro- lub makroelementu – struktura DNA nie zostanie w pełni odbudowana. Powodem owego braku może być na przykład żywność mało urozmaicona albo złożona z produktów oczyszczonych, albo – ostatnio coraz częściej – zakłócenia wchłaniania, będące przyczyną niedoboru substancji odżywczych, także w przypadku, gdy nasze pożywienie zawiera odpowiednią ilość tych substancji.
Struktura DNA może ulec uszkodzeniu również w dojrzałej komórce, wskutek działania czynników kancerogennych, tj. uszkadzających łańcuch DNA, czyli rakotwórczych. Najczęstszymi przyczynami uszkodzeń struktury DNA są toksyny, głównie wolne rodniki, promieniowanie przenikliwe, a także uszkodzenia mechaniczne i termiczne. Specjaliści do zewnętrznych czynników kancerogennych zaliczają także fale elektromagnetyczne, emitowane przez domowy i osobisty sprzęt elektryczny, głównie mikrofalówki i telefony komórkowe.
Komórka z nie w pełni odbudowanym lub uszkodzonym DNA różni się w zasadzie tylko nieznacznie (łagodnie) od pozostałych komórek. Jednak nawet najmniejsza różnica sprawia, że nie może ona stanowić, wraz z pozostałymi komórkami, jednolitej tkanki. Staje się więc ciałem obcym (antygenem z obcym dla organizmu kodem genetycznym), a ponieważ powstała w organizmie jako coś nowego, to jest nowym tworem – nowotworem.
Takie uszkodzenie (przeobrażenie) komórki nazywamy mutacją, a powstałe w wyniku mutacji komórki – mutantami.
Walka z mutantami
Mutacje ani nie są niczym wyjątkowym, ani rzadkim. Każdej doby w organizmie człowieka zdarza się około tysiąca takich incydentów. Nowo powstała (nowotworowa) komórka jest dla systemu odpornościowego ciałem obcym, z obcą informacją genetyczną (antygenem), więc należy ją unieszkodliwić. Jednak najpierw trzeba tę zmutowaną komórkę odnaleźć, wśród miliardów innych komórek.
W wyszukiwaniu antygenów specjalizują się przeciwciała, czyli krążące bez przerwy we krwi, niczym patrole, cząsteczki systemu odpornościowego. Są one bardzo małe i potrafią dotrzeć wszędzie, do każdego zakamarka naszego ciała. Gdy napotkają komórkę z obcym genem (antygen), przyklejają się do jej ścianki i zaczynają wysyłać specjalne chemiczne sygnały. Na ich podstawie organizm wytwarza specjalną odmianę białych krwinek (leukocytów), którymi są duże komórki żerne – limfocyty. To ich zadaniem jest odnalezienie i zniszczenie (pożarcie) właśnie tych oznaczonych antygenów – żadnych innych, bo wtedy mielibyśmy do czynienia z agresją systemu odpornościowego, skierowaną przeciwko komórkom własnego organizmu, czyli autoagresją.
Ale gdy w organizmie istnieją ogniska zapalne, takie jak wrzody, nadżerki, torbiele, polipy, ropnie i inne chroniczne zmiany chorobowe (nie bez przyczyny zwane stanami przedrakowymi), wówczas panujące tam warunki (wysoka temperatura oraz chaos spowodowany obecnością wirusów, bakterii i pasożytów) utrudniają, a czasami wręcz po prostu uniemożliwiają limfocytom wykonanie powierzonego im zadania – odnalezienia konkretnej komórki i zniszczenia jej.
System odpornościowy posiada jeszcze wariant B. Są to duże komórki systemu odpornościowego NK (od angielskiego natural killers – naturalni zabójcy), które posiadają zdolność samodzielnego rozpoznawania i pożerania każdej uszkodzonej komórki, by jej miejsce zajęła komórka zdrowa, i tym samym proces regeneracji mógł przebiegać bez zakłóceń. Szkopuł w tym, że w otoczeniu ogniska zapalnego są miliony uszkodzonych (chorobowo zmienionych) komórek, a więc wszystkie one powinny zostać zniszczone, by umożliwić regenerację tego fragmentu tkanki.
Wytworzenie torebki guza
Komórki NK mają dużą samodzielność, a więc zdolność dokonywania wyboru co do obiektu ataku. W praktyce znaczy to, że pożerają każdą napotkaną na swojej drodze uszkodzoną w jakiś sposób komórkę – niekoniecznie nowotworową. Toteż, znalazłszy się w pobliżu ogniska zapalnego, komórki NK pożerają pierwszą napotkaną, a więc pierwszą z brzegu komórkę, która uległa uszkodzeniu na skutek istnienia stanu zapalnego. Im więcej tych komórek pożrą, tym stają się większe (pęcznieją), aż w końcu tracą zdolność poruszania się i zostają uwięzione na obrębie ogniska zapalnego.
Osiadłszy na obrzeżach miejscowego stanu zapalnego, komórki NK łączą się z innymi, sąsiednimi komórkami NK, które spotkał taki sam los. W ten sposób zostaje stworzona jednolita, stosunkowo mocna powłoka, która szczelnie otacza ognisko zapalne – niczym torebka. Dlatego najczęściej używa się określenia, że guz się otorbił, co ma oznaczać, że jest niegroźny. Chwilowo…
Podwójna rola torebki guza
Organizm – zabezpieczając się w ten sposób przed ekspansją guza, który potencjalnie może zawierać komórki nowotworowe – nieopatrznie daje tym komórkom schronienie.
Podobny sposób postępowania, tj. otorbianie, organizm stosuje w wypadku innych chronicznych zmian zapalnych, dając tym sposobem schronienie formom przetrwalnikowym wielu rodzajów drobnoustrojów (bakterii, wirusów, grzybów czy pleśni), więc nie powinno dziwić, że w guzach nowotworowych wykrywa się bakterie, wirusy, grzyby czy pleśnie. Dziwić może jedynie to, że niektórzy wyciągają proste, a nawet prostackie wnioski – jedni, że przyczyną raka są wirusy, inni że pleśnie, jeszcze inni, że grzyby. Są też głosy oskarżające bakterie o działanie rakotwórcze.
Przypadki uszkodzenia torebki guza
Z punktu widzenia organizmu, torebka guza to konstrukcja solidna na tyle, że powinna, przy sprawnie funkcjonującym systemie odpornościowym, uchronić go przed szkodliwymi czynnikami, które zostały w niej uwięzione. Rzeczywistość bywa jednak inna, gdyż torebka nie jest osłoną aż tak mocną, żeby sprostać rozmaitym urazom, na jakie bywa narażone nasze ciało, więc czasami wystarczy zwykłe zadrapanie, by cały trud organizmu poszedł na marne.
Istnieje również niebezpieczeństwo przypadkowego uszkodzenia torebki guza podczas każdej operacji.
Są też przypadki zamierzonego uszkadzania torebki guza, które mają miejsce podczas dziwnego zabiegu, zwanego biopsją. Dlaczego dziwnego? Otóż wziąwszy pod uwagę fakt, że sam zabieg stwarza niebezpieczeństwo uwolnienia ewentualnych komórek nowotworowych i przedostania się ich do krwi i/lub limfy, co – zwłaszcza w wypadku osłabienia systemu odpornościowego – grozi powstaniem przerzutów. Gdyby chociaż było coś w zamian – lepsze samopoczucie, szansa na wyzdrowienie… Jednak niczego takiego nie ma, gdyż biopsja służy jedynie zaspokojeniu ciekawości lekarzy.
Nowotwór łagodny
Odgrodzona torebką komórka nowotworowa jest dobrze zabezpieczona przed zabójczym dla niej działaniem systemu odpornościowego, ale za to nie ma żadnych możliwości dalszej ekspansji. W ciągu kilku lat rozmnaża się zaledwie do kilku milionów komórek, co w skali organizmu jest tylko niewielkim ułamkiem procenta, zaś próby wyjścia komórek nowotworowych poza obręb torebki guza spotykają się z reakcją systemu odpornościowego. Toteż metoda utrzymywania w ryzach ogniska nowotworowego przez otorbienie zdaje egzamin dopóty, dopóki system odpornościowy jest w stanie prawidłowo pełnić swoje funkcje.
Ponieważ jego komórki narastają powoli (łagodnie), o takim nowotworze mówimy, że jest łagodny, czyli niegroźny. W dawniejszych latach takie guzy nie uzłośliwiały się prawie nigdy, bowiem do uzłośliwienia takiego ledwie zainicjowanego guza potrzeba aż kilkunastu (12 – 15) kolejnych mutacji, do których z kolei potrzebne są kancerogeny, czyli czynniki rakotwórcze. Jednak ze względu na fakt, że w dawniejszych latach owych czynników było znacznie, znacznie mniej, to mutacje zdarzały się sporadycznie – co kilka, kilkanaście, a nawet co kilkadziesiąt lat, więc ludzie najczęściej umierali z przyczyn naturalnych, albo jakichś innych przyczyn, nie zdając sobie sprawy, że przez sporą część życia nosili w sobie raka.
Uzłośliwienie nowotworu
Obecnie możliwości mutacji komórek zwiększyły się wielokrotnie i końca tej tendencji nic nie zapowiada. Wręcz odwrotnie – lawinowo zwiększają się szanse przeistoczenia łagodnego guza w agresywnego, bardzo szybko rosnącego (złośliwego) raka.
Jako główne czynniki rakotwórcze wymieniane są:
Spaliny emitowane do atmosfery przez samochody, samoloty i kominy fabryczne, które przenikają do gleby, a stamtąd do uprawianych roślin. Z tego powodu rośliny uprawiane w przydomowych ogródkach też nie są wolne od toksyn.
Promieniowanie przenikliwe i jonizujące – promienie rentgena, pierwiastki promieniotwórcze emitowane w wyniku wybuchów bomb atomowych, przez elektrownie atomowe, a także zwiększone promieniowanie ultrafioletowe słońca.
Powszechne stosowanie środków ochrony roślin.
Wszechobecne w naszym otoczeniu tworzywa sztuczne.
Wolne rodniki, które powstają w organizmie oraz dostają się do niego ze środowiska z żywnością, powietrzem albo dymem papierosowym.
Terapie hormonalne, głównie sterydy stosowane w estrogenowej terapii zastępczej oraz doustne środki antykoncepcyjne.
Konserwanty i dodatki do żywności, które powodują zaburzenia jelitowe i w konsekwencji upośledzają wchłanianie.
W tych sprzyjających warunkach łagodne guzy uzłośliwiają się coraz łatwiej i częściej, ponieważ zostało przyspieszone tempo następowania po sobie kolejnych mutacji, których do uzłośliwienia łagodnego guza potrzeba, jak już wiemy, kilkanaście. Po każdej kolejnej mutacji komórki nowotworowe coraz bardziej różnią się od tej pierwotnej, zdrowej, z której powstały, a każda kolejna mutacja tworzy odrębną grupę podobnych sobie komórek. Wygląda to, jakby guz pączkował.
Wytworzenie zrębu
Pączkowanie komórek guza powoduje wyrwy w jego torebce, przez które wydostają się pojedyncze komórki nowotworowe, na co organizm odpowiada walką angażującą coraz większą ilość obrońców, którymi są krwinki białe – limfocyty i komórki NK. Żeby umożliwić zwiększonej liczbie białych krwinek dotarcie w otoczenie guza, organizm zwiększa ilość drobnych naczyń krwionośnych, tworząc tak zwany zrąb guza, przez co zwiększona liczba limfocytów i komórek NK, wciąż dyżurująca w pobliżu guza, zawczasu wychwytuje i unieszkodliwia oderwane od guza komórki nowotworowe. W ten sposób organizm zapobiega przerzutom nowotworu. Po wykonaniu zadania limfocyty i komórki NK trafiają do najbliższych węzłów chłonnych, powodując ich powiększenie.
Podwójna rola zrębu
Istnienie zrębu ma niewątpliwie dobre strony, ale ma też złe. Z jednej strony bowiem chroni on organizm przed przerzutami komórek nowotworowych, które zdołały przeniknąć przez uszkodzoną pączkowaniem torebkę guza, ale jednocześnie dostarcza uwięzionym w guzie komórkom nowotworowym substancji odżywczych i tlenu. Jak widać, organizm w tym wypadku działa w sposób niekonsekwentny – schizofrenicznie, gdyż z łatwością mógłby uporać się z guzem, odcinając mu po prostu dopływ życiodajnej krwi. Nierzadko zdarza się, że tak robi, i nawet o tym nie wiemy. Ot, poboli coś, nieraz bardzo, i samo przestanie. Niemało jest dobrze udokumentowanych przypadków samoistnego ustąpienia guza.
Nowotwór złośliwy
Następujące po sobie kolejne mutacje komórek nowotworowych charakteryzują się tym, że tkanka nowotworowa jest coraz mniej podobna do tkanki macierzystej, czyli tej, z której powstała pierwsza zmutowana komórka i cały ten proces zainicjowała. Jednocześnie każda następująca po sobie mutacja tworzy komórki coraz bardziej zdolne do jednego – szybkiego rozmnażania się, czego objawem jest coraz szybsze powiększanie się guza.
Co ciekawe, wyłamane spod kontroli organizmu komórki nowotworowe są nieśmiertelne, w tym sensie, że nie umierają ze starości. Dojrzała komórka, jeśli tylko ma dostateczną ilość substancji odżywczych, dzieli się na dwie mniejsze, a te dojrzewają i też dzielą się na dwie mniejsze. W tej sytuacji żadnych komórek w tkance guza nie trzeba zastępować innymi – regenerować. Dlatego każdy podział komórek powoduje zwiększenie masy guza – bez ubytków.
W tym stadium uzłośliwienia nowotworu musi nastąpić rozerwanie torebki, a wówczas guz, pozbawiony dotychczasowego jarzma, zaczyna się jakby rozlewać – nacieka.
Nacieki
Komórki nowotworowe szybko rosnącego guza potrzebują coraz więcej substancji odżywczych, czego nie mogą im zapewnić naczynia krwionośne zrębu. Potrzebne jest im więc osłabienie systemu odpornościowego, a wtedy, pozbawione ograniczeń, jakie nakładała na nie torebka guza, komórki nowotworowe zaczynają pobierać potrzebne do rozwoju substancje ze zdrowych komórek organizmu, niszcząc je.
Nacieki tkankowe
Najczęściej łupem komórek nowotworowych na etapie naciekania guza stają się komórki tkanki macierzystej, co prowadzi do ubytków tej tkanki, aż do całkowitego zaniku. I chociaż wyraźne pogrubienie sugerowałoby przerost tej tkanki, to może się okazać, że tkanki już nie ma – tylko guz. W tej sytuacji usunięcie guza równa się usunięciu całej tkanki. Z tego względu w chirurgii onkologicznej często stosuje się rozmaite protezy, zastępujące część tkanki, a nierzadko także całe tkanki.
Naciekanie nowotworu jedynie w obrębie tkanki macierzystej świadczy o tym, że nie jest on zdolny do pokonania bariery tkankowej, a więc może odżywiać się komórkami tylko jednej tkanki. Daje to stosunkowo dobre rokowania po chirurgicznym usunięciu guza, gdyż możliwości rozwoju ewentualnych przerzutów są ograniczone do tkanki jednego rodzaju.
Nacieki międzytkankowe
Ostatecznym etapem rozwoju komórek nowotworowych jest pokonanie bariery tkankowej, kiedy to guz potrafi pobierać substancje odżywcze z tkanek innych niż tkanka macierzysta. Wówczas nacieka na sąsiadujące tkanki, tworząc w nich głębokie ubytki.
Nowotwory, które pokonały barierę tkankową, są najgroźniejsze, ponieważ ich komórki mają największe szanse na znalezienie sprzyjających warunków w różnych narządach i tkankach, w wypadku przerzutów.
Przerzuty
Z pozbawionego torebki rozlewającego się guza nowotworowego wysypują się, jak z dziurawego worka, pojedyncze komórki nowotworowe i porwane nurtem krwi lub limfy docierają daleko od guza pierwotnego. W sprzyjających dla nich okolicznościach, w których najważniejszą rolę odgrywa osłabienie systemu odpornościowego, zagnieżdżają się w różnych tkankach i zaczynają mnożyć się, formując w ten sposób nowy guz nowotworowy, zwany przerzutem.
Przerzuty powstałe drogą naczyń limfatycznych w pierwszej kolejności tworzą się w węzłach chłonnych, zaś przerzuty utworzone w wyniku przeniesienia komórek nowotworowych przez krew najczęściej umiejscawiają się w płucach i wątrobie, chociaż mogą atakować praktycznie wszystkie narządy.
Podsumowanie etapów rozwoju guza nowotworowego
Jak widzimy, od stadium rozwoju nowotworu tak wiele zależy. Pytanie brzmi: w którym momencie nowotwór stał się niebezpieczny dla organizmu: – czy wtedy, gdy wystąpiły przerzuty? – czy może wtedy, gdy pękła torebka guza? – albo wówczas, gdy organizm wytworzył naczynia krwionośne zrębu, które zaopatrywały nowotwór w substancje odżywcze? – a może wcześniej, gdy wytworzyła się torebka, dając schronienie tej pierwotnej zmutowanej komórce, od której wszystko się rozpoczęło? – a może kilka lat wcześniej, gdy powstał chroniczny stan zapalny, który uniemożliwił systemowi odpornościowemu odnalezienie zmutowanej, jeszcze pojedynczej komórki?
Łatwiej zapobiegać niż leczyć
Rozwój choroby nowotworowej – od pojedynczej zmutowanej komórki do złośliwego guza – wskazuje wyraźnie, że jedynym sposobem wygrania z tą straszną chorobą jest nasze własne zdrowie, ponieważ w zdrowym organizmie systematyczne usuwanie zmutowanych komórek jest naturalną funkcją fizjologiczną systemu odpornościowego. Taka właśnie jest idea profilaktyki zdrowotnej, by zapobiegać chorobom, ale nie poprzez ich wykrycie i leczenie (jak opacznie tłumaczy ideę profilaktyki zdrowotnej medycyna), lecz poprzez utrwalenie prawidłowych wzorców życia (jak każe rozumieć profilaktykę zdrowotną jej prekursor – Hipokrates).
Mutacja jednej, tysięcy, czy nawet milionów komórek wcale nie oznacza raka. Jak już zostało powiedziane, każdej doby w organizmie każdego z nas zdarza się około tysiąca mutacji. Do tego, żeby zmutowana komórka przetrwała, rozmnożyła się do wielkości łagodnego guza, w którym będą zachodziły kolejne mutacje, aż dojdzie do stadium bardzo szybko rosnącego, złośliwego raka (i to wszystko z jednej komórki) – do tego pierwotna zmutowana komórka musi mieć stworzone odpowiednie warunki, by mogła ukryć się przed systemem odpornościowym. Najlepiej do tego celu nadają się miejscowe przewlekłe stany zapalne, zwane stanami przedrakowymi, czy inne, lekceważone bądź latami „leczone”, choroby.
Wyobraźmy sobie teraz rozlegle rany, na które nałożono grubą warstwę kału – gnijącego, pleśniejącego, fermentującego, zawierającego 500 gatunków drobnoustrojów. Prawda, że przerażająca wizja? A tak obecnie wyglądają rany-nadżerki w przewodzie pokarmowym człowieka z krajów rozwiniętych, zjadającego codziennie sporą ilość sztucznych substancji chemicznych – konserwantów i innych dodatków do żywności, uszkadzających delikatny nabłonek jelitowy.
I właśnie od tego wszystko się zaczyna – od uszkodzenia nabłonka jelitowego. Po pierwsze dlatego, że uszkodzenie owego nabłonka powoduje niedobór substancji odżywczych, szczególnie witamin i minerałów, spowodowany upośledzeniem ich wchłaniania, a niedobór owych substancji, głównie, przyczynia się do powstania wadliwych komórek. Po wtóre – w uszkodzonym nabłonku tworzą się nadżerki, przez które do organizmu wnikają drobnoustroje i toksyny, a to z kolei obciąża system odpornościowy do tego stopnia, że w końcu przestaje pełnić wyznaczone mu funkcje obronne. Tym sposobem sami stwarzamy warunki, by w naszym organizmie przetrwała (słaba na początku) zmutowana komórka, z której zrodzi się zdolny nas zabić nowy twór.
Przypadki zachorowania na raka są coraz częstsze, a rokowania coraz gorsze. Jak widać, istnieją nader istotne powody, żeby bać się raka. Z drugiej strony, samym strachem możemy wygenerować; wykrakać sobie chorobę. Pouczającym przykładem są przypadki, gdy komuś zmarł na raka któryś z rodziców, i ów ktoś dowiaduje się, że rak jest dziedziczny. Jak reaguje ów nieszczęśnik? Oczywiście, boi się raka, a stres związany z panicznym strachem osłabia system odpornościowy i w konsekwencji zwiększa ryzyko zachorowania na raka. W ten sposób tworzona jest pseudoteoria o dziedziczności raka, do której wystarczy „wynaleźć” jakiś gen, i już przemysł farmaceutyczny rusza pełną parą.
Jak leczyć nowotwory
Tutaj narzuca się pytanie: co mają począć osoby, które tę wiedzę posiadły zbyt późno, w związku z czym na nowotwór zdążyły już zachorować? Czy w takich przypadkach wystarczy dbać o zdrowie, by je odzyskać? Odpowiedź brzmi: nie. I nie może być inna, bowiem zawsze w chorobie postępujemy inaczej niż w zdrowiu, więc dlaczego nowotwór miałby stanowić wyjątek? Jednak podanie konkretnych rad jak leczyć nowotwory, na dodatek rad skutecznych, przekracza zarówno ramy tego artykułu, jak i praktyczną wiedzę autora. Wprawdzie w swojej praktyce niejednokrotnie spotykałem się z chorymi na nowotwory, ale w porównaniu z innymi chorymi, którym pomocy udzielałem, były to raczej incydenty, a tutaj niezbędna jest głęboka wiedza specjalistyczna.
Wiedza, którą do tej pory zdołałem posiąść, nie pozwala wprawdzie na opisanie konkretnej kuracji w leczeniu chorób nowotworowych, ale może ułatwić dokonanie trudnego wyboru spośród innych metod, zwłaszcza że jest ich bez liku.
Fundamentalną rolę w leczeniu chorób nowotworowych odgrywa dieta ograniczająca możliwości przyrostu masy guza. Najprościej byłoby ograniczyć wszystkie substancje odżywcze, ale wówczas osłabilibyśmy organizm i tym samym stracili szansę na samowyleczenie. W tej sytuacji pozostaje radykalne ograniczenie podaży jednej substancji, niezbędnej do budowy szybko rozmnażających się komórek rakowych, która przy okazji ma niewielki wpływ na ogólną kondycję organizmu. Tą substancją są kwasy nukleinowe (DNA i RNA). Ponieważ najbardziej zbliżone do ludzkich są kwasy nukleinowe komórek zwierzęcych, więc z pewnością kuracje oparte na dietach bezmięsnych są w chorobie nowotworowej jak najbardziej uzasadnione.
Niemniej jednak utrzymanie dobrej kondycji organizmu wymaga podaży dostatecznej ilości białek zwierzęcych, które można znaleźć w bezkomórkowych pokarmach pochodzenia zwierzęcego, a mianowicie w nabiale, czyli mleku i jego przetworach oraz w jajach. Te drugie zawierają nieliczne komórki zarodka, toteż niektórzy dietetycy zalecają usunięcie zarodków z jaj, przed ich spożyciem.
Istotną sprawą jest dostarczenie organizmowi witamin i minerałów zawartych w roślinach, które także zbudowane są z komórek, a więc zawierają kwasy nukleinowe. By uzyskać jak najwięcej dla organizmu, a jednocześnie tkance nowotworowej dostarczyć jak najmniej, pokarmy roślinne powinny być spożywane wyłącznie w postaci soków, najlepiej wyciskanych w specjalnych wyciskarkach.
Czasami już te zmiany wystarczą, by samonaprawcze siły organizmu spowodowały zatrzymanie wzrostu guza, a nawet dokonały jego unicestwienia. Najczęściej jednak kuracja wymaga dodatkowych działań zmierzających do usunięcia przyczyny choroby, którą jest, jak wiadomo, nadmiar toksyn. Te warunki doskonale spełnia metoda NIA (ang. Neutral Infection Absorption – absorpcja neutralnej infekcji), której twórcą jest amerykański fizyk dr Georg Ashkar. Ideą tej metody jest usunięcie z organizmu nadmiaru toksyn poprzez wyropienie dzięki celowemu wytworzeniu i utrzymywaniu rany.
Autor: Józef Słonecki
www.bioslone.pl