Rak, czyli nowotwór złośliwy

Rząd Stanów Zjednoczonych przyznał się do fiaska czterdziestoletniego programu badań nad lekiem skutecznym w walce z rakiem. Program kosztował amerykańskich podatników 200 miliardów dolarów, a jedynym sukcesem jest 1,5 miliona publikacji, które posłużyły autorom do zdobycia tytułów naukowych, popularności w środkach masowego przekazu i zwiększenia dotacji państwowych na dalsze badania nad lekiem skutecznym w walce z rakiem. Czyli że jest jak było – dotacje, badania i sensacyjne doniesienia o kolejnych sukcesach medycyny w trudnej walce z rakiem.

Według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), obecnie na raka umiera 7,6 milionów ludzi rocznie, z czego 90 tysięcy w Polsce. Specjaliści nie dają żadnych złudzeń i twierdzą wprost, że z każdym rokiem sytuacja będzie się wciąż pogarszać.

Dlaczego tak się dzieje? Otóż wynalezienie lekarstwa na raka jest niemożliwe, z tej prostej przyczyny, że takiej choroby nie ma. Rak to nie jakiś patogen, którym można się zarazić. Nie przenosi się z gospodarza na gospodarza w imperatywie utrzymania gatunku, gdyż taki gatunek po prostu nie istnieje. W pewnym sensie rak jest podobny do pasożyta, gdyż żyje kosztem gospodarza, ale wraz z jego śmiercią zawsze ginie „bezpotomnie”.

Rak to jest nowy twór – nowotwór; coś absolutnie nowego, czego nigdy przedtem nie było. A z czego on powstał, z niczego? Otóż rak, jako nowotwór, powstaje z czegoś tak niepowtarzalnego jak kod genetyczny – struktura tak samo niepowtarzalna, jak odciski linii papilarnych.

W medycynie sądowej ów kod genetyczny jest wykorzystywany do identyfikacji ludzi. Jest to o wiele dokładniejszy sposób od daktyloskopii, w której potrzebny jest duży ślad, jakim jest odbicie linii papilarnych. Tymczasem do identyfikacji na podstawie kodu genetycznego wystarczy mikroślad – niewielki fragment tkanki, a nawet trochę śliny, użytej do polizania znaczka pocztowego – by ponad wszelką wątpliwość ustalić, kto ów ślad pozostawił.

I właśnie z czegoś tak unikalnego, w wyniku szeregu zupełnie przypadkowych zmian, zwanych mutacjami, powstaje rak. W tej sytuacji poszukiwanie leku skutecznego w leczeniu nowotworów jest tak samo niedorzeczne, jak próby skonstruowania perpetuum mobile albo stworzenia kamienia filozoficznego. Dlaczego więc się to robi? Przede wszystkim dlatego, że są olbrzymie pieniądze na badania, no i są badacze, więc będą badać i poszukiwać dopóty, dopóki im się to opłaci. By nie wyszła na jaw bezsensowność tych badań, będą co jakiś czas ogłaszać, że są już o krok od odkrycia leku skutecznego w leczeniu raka. Tym sposobem sami zdobędą potrzebny im rozgłos, zaś zwykłemu śmiertelnikowi wpoją przekonanie, że postęp w medycynie już niebawem opanuje tę straszną chorobę, więc może spać spokojnie, bo gdyby na niego trafiło, to do tego czasu lekarstwo na raka z pewnością będzie już gotowe.

Dopiero w zderzeniu z rzeczywistością przekona się, że nic takiego nie istnieje, gdyż cały postęp w onkologii to najwyżej cieńsza igła do wykonania biopsji, reszta zaś po staremu – operacja, a na dokładkę barbarzyńska radio- i/lub chemioterapia.

Po co się to robi, skoro te metody nie przynoszą żadnych korzyści? Owszem, przynoszą – przecież co jakiś czas słyszymy, jakie to koszty pociąga za sobą leczenie raka. Ale jest druga strona tego medalu – przemysł onkologiczny, który te olbrzymie nakłady pochłania. Więc robią to, co robią – operują, poddają chorych działaniu promieniowania przenikliwego, wlewają silną chemiczną truciznę, narażając chorego na straszne cierpienia, co rzekomo ma przedłużyć życie o kilka miesięcy, albo nawet lat, choć nie ma żadnych dowodów, że bez tych zabiegów chory nie przeżyłby tyle samo, ale bez tych strasznych cierpień.

Chory ma też wybór – medycynę naturalną, której metody nie są tak barbarzyńskie, jak metody przemysłu onkologicznego, ale co to za wybór… między leczeniem a leczeniem? Nam chodzi o alternatywę dla raka, a więc zdrowie, bo zdrowy organizm, mający sprawny system odpornościowy, na raka nie zachoruje. Żeby to zrozumieć, a nie tylko uwierzyć, prześledźmy krok po kroku proces, którego finałem jest totalna katastrofa zatrutego organizmu – rak.

Podział komórek

Rośniemy dzięki temu, że komórki naszego organizmu rozmnażają się. Rozmnażanie to odbywa się przez podział, czyli jedna komórka dzieli się na dwie mniejsze, które dorastają i stają się replikami; dokładnymi kopiami tej, z której powstały. W ten sposób przybywa nam masy ciała – rośniemy.

Gdy dorośniemy, wówczas proces rozmnażania się komórek także nie ustaje, ponieważ ciągle kolejne komórki naszego organizmu albo starzeją się i umierają (zjawisko to zwie się apoptozą), albo ulegają rozmaitym uszkodzeniom i giną. W tej sytuacji sąsiadująca komórka musi podzielić się, by uzupełnić powstałą lukę. Proces wymiany komórek nazywa się regeneracją i trwa nieprzerwanie przez całe życie, a jego istotą jest wymiana zestarzałych bądź uszkodzonych komórek na nowe.

Za samoreplikację komórek odpowiedzialny jest kod genetyczny DNA (kwas dezoksyrybonukleinowy), czyli zawarty w jądrze komórki, zbudowany z mikro- i makroelementów łańcuch wiązań chemicznych, zawierający informacje, na podstawie których komórki prowadzą procesy metaboliczne, dzielą się, różnicują i tworzą złożony organizm.

DNA przypomina skręconą spiralnie drabinkę. Gdyby ją rozprostować, to zobaczymy drabinkę z równoległymi poręczami i szczebelkami. Ponieważ wiązania chemiczne w środku szczebelków są najsłabsze, to w trakcie podziału szczebelki zostają rozerwane właśnie w tych miejscach. Wtedy każda z rozerwanych połówek drabinki przypomina grzebień i posiada tylko połowę informacji genetycznej, ale to w zupełności wystarczy do odbudowy reszty drabinki i tym samym przekazania pełnej informacji każdej z nowo powstałych po podziale komórek.

Niezwykle istotnym czynnikiem, mającym wpływ na prawidłowy przebieg podziału komórek, jest ciągła obecność wystarczającej ilości witamin, które tym procesem sterują.

Drugim decydującym czynnikiem, wpływającym na jakość powstających w procesie regeneracji komórek, jest systematyczna podaż dostatecznej ilości substancji mineralnych, zwanych mikro- i makroelementami, z których łańcuch DNA jest zbudowany. Warto w tym miejscu zwrócić uwagę, że proces regeneracji trwa nieprzerwanie (choć niezauważalnie) i jeśli w którymś momencie zabraknie odpowiedniego budulca, to powstają komórki niepełnowartościowe; wadliwe, które szybko staną się pożywką dla pasożytów, głównie oportunistycznego grzyba Candida albicans, co zapoczątkuje powstanie omawianych nieco dalej w tym rozdziale przewlekłych stanów zapalnych.

Mutacje komórek

Wróćmy do kodu DNA. Otóż zdarza się, że – na skutek braku tylko jednej witaminy czy jednego mikro- lub makroelementu – struktura DNA nie zostanie w pełni odbudowana. Powodem owego braku może być na przykład żywność mało urozmaicona albo złożona z produktów oczyszczonych, albo – ostatnio coraz częściej – zakłócenia wchłaniania, będące przyczyną niedoboru substancji odżywczych, także w przypadku, gdy nasze pożywienie zawiera odpowiednią ilość tych substancji.

Struktura DNA może ulec uszkodzeniu również w dojrzałej komórce, wskutek działania czynników kancerogennych, tj. uszkadzających łańcuch DNA, czyli rakotwórczych. Najczęstszymi przyczynami uszkodzeń struktury DNA są toksyny, głównie wolne rodniki, promieniowanie przenikliwe, a także uszkodzenia mechaniczne i termiczne. Specjaliści do zewnętrznych czynników kancerogennych zaliczają także fale elektromagnetyczne, emitowane przez domowy i osobisty sprzęt elektryczny, głównie mikrofalówki i telefony komórkowe.

Komórka z nie w pełni odbudowanym lub uszkodzonym DNA różni się w zasadzie tylko nieznacznie (łagodnie) od pozostałych komórek. Jednak nawet najmniejsza różnica sprawia, że nie może ona stanowić, wraz z pozostałymi komórkami, jednolitej tkanki. Staje się więc ciałem obcym (antygenem z obcym dla organizmu kodem genetycznym), a ponieważ powstała w organizmie jako coś nowego, to jest nowym tworem – nowotworem.

Takie uszkodzenie (przeobrażenie) komórki nazywamy mutacją, a powstałe w wyniku mutacji komórki – mutantami.

Walka z mutantami

Mutacje ani nie są niczym wyjątkowym, ani rzadkim. Każdej doby w organizmie człowieka zdarza się około tysiąca takich incydentów. Nowo powstała (nowotworowa) komórka jest dla systemu odpornościowego ciałem obcym, z obcą informacją genetyczną (antygenem), więc należy ją unieszkodliwić. Jednak najpierw trzeba tę zmutowaną komórkę odnaleźć, wśród miliardów innych komórek.

W wyszukiwaniu antygenów specjalizują się przeciwciała, czyli krążące bez przerwy we krwi, niczym patrole, cząsteczki systemu odpornościowego. Są one bardzo małe i potrafią dotrzeć wszędzie, do każdego zakamarka naszego ciała. Gdy napotkają komórkę z obcym genem (antygen), przyklejają się do jej ścianki i zaczynają wysyłać specjalne chemiczne sygnały. Na ich podstawie organizm wytwarza specjalną odmianę białych krwinek (leukocytów), którymi są duże komórki żerne – limfocyty. To ich zadaniem jest odnalezienie i zniszczenie (pożarcie) właśnie tych oznaczonych antygenów – żadnych innych, bo wtedy mielibyśmy do czynienia z agresją systemu odpornościowego, skierowaną przeciwko komórkom własnego organizmu, czyli autoagresją.

Ale gdy w organizmie istnieją ogniska zapalne, takie jak wrzody, nadżerki, torbiele, polipy, ropnie i inne chroniczne zmiany chorobowe (nie bez przyczyny zwane stanami przedrakowymi), wówczas panujące tam warunki (wysoka temperatura oraz chaos spowodowany obecnością wirusów, bakterii i pasożytów) utrudniają, a czasami wręcz po prostu uniemożliwiają limfocytom wykonanie powierzonego im zadania – odnalezienia konkretnej komórki i zniszczenia jej.

System odpornościowy posiada jeszcze wariant B. Są to duże komórki systemu odpornościowego NK (od angielskiego natural killers – naturalni zabójcy), które posiadają zdolność samodzielnego rozpoznawania i pożerania każdej uszkodzonej komórki, by jej miejsce zajęła komórka zdrowa, i tym samym proces regeneracji mógł przebiegać bez zakłóceń. Szkopuł w tym, że w otoczeniu ogniska zapalnego są miliony uszkodzonych (chorobowo zmienionych) komórek, a więc wszystkie one powinny zostać zniszczone, by umożliwić regenerację tego fragmentu tkanki.

Wytworzenie torebki guza

Komórki NK mają dużą samodzielność, a więc zdolność dokonywania wyboru co do obiektu ataku. W praktyce znaczy to, że pożerają każdą napotkaną na swojej drodze uszkodzoną w jakiś sposób komórkę – niekoniecznie nowotworową. Toteż, znalazłszy się w pobliżu ogniska zapalnego, komórki NK pożerają pierwszą napotkaną, a więc pierwszą z brzegu komórkę, która uległa uszkodzeniu na skutek istnienia stanu zapalnego. Im więcej tych komórek pożrą, tym stają się większe (pęcznieją), aż w końcu tracą zdolność poruszania się i zostają uwięzione na obrębie ogniska zapalnego.

Osiadłszy na obrzeżach miejscowego stanu zapalnego, komórki NK łączą się z innymi, sąsiednimi komórkami NK, które spotkał taki sam los. W ten sposób zostaje stworzona jednolita, stosunkowo mocna powłoka, która szczelnie otacza ognisko zapalne – niczym torebka. Dlatego najczęściej używa się określenia, że guz się otorbił, co ma oznaczać, że jest niegroźny. Chwilowo…

Podwójna rola torebki guza

Organizm – zabezpieczając się w ten sposób przed ekspansją guza, który potencjalnie może zawierać komórki nowotworowe – nieopatrznie daje tym komórkom schronienie.

Podobny sposób postępowania, tj. otorbianie, organizm stosuje w wypadku innych chronicznych zmian zapalnych, dając tym sposobem schronienie formom przetrwalnikowym wielu rodzajów drobnoustrojów (bakterii, wirusów, grzybów czy pleśni), więc nie powinno dziwić, że w guzach nowotworowych wykrywa się bakterie, wirusy, grzyby czy pleśnie. Dziwić może jedynie to, że niektórzy wyciągają proste, a nawet prostackie wnioski – jedni, że przyczyną raka są wirusy, inni że pleśnie, jeszcze inni, że grzyby. Są też głosy oskarżające bakterie o działanie rakotwórcze.

Przypadki uszkodzenia torebki guza

Z punktu widzenia organizmu, torebka guza to konstrukcja solidna na tyle, że powinna, przy sprawnie funkcjonującym systemie odpornościowym, uchronić go przed szkodliwymi czynnikami, które zostały w niej uwięzione. Rzeczywistość bywa jednak inna, gdyż torebka nie jest osłoną aż tak mocną, żeby sprostać rozmaitym urazom, na jakie bywa narażone nasze ciało, więc czasami wystarczy zwykłe zadrapanie, by cały trud organizmu poszedł na marne.

Istnieje również niebezpieczeństwo przypadkowego uszkodzenia torebki guza podczas każdej operacji.

Są też przypadki zamierzonego uszkadzania torebki guza, które mają miejsce podczas dziwnego zabiegu, zwanego biopsją. Dlaczego dziwnego? Otóż wziąwszy pod uwagę fakt, że sam zabieg stwarza niebezpieczeństwo uwolnienia ewentualnych komórek nowotworowych i przedostania się ich do krwi i/lub limfy, co – zwłaszcza w wypadku osłabienia systemu odpornościowego – grozi powstaniem przerzutów. Gdyby chociaż było coś w zamian – lepsze samopoczucie, szansa na wyzdrowienie… Jednak niczego takiego nie ma, gdyż biopsja służy jedynie zaspokojeniu ciekawości lekarzy.

Nowotwór łagodny

Odgrodzona torebką komórka nowotworowa jest dobrze zabezpieczona przed zabójczym dla niej działaniem systemu odpornościowego, ale za to nie ma żadnych możliwości dalszej ekspansji. W ciągu kilku lat rozmnaża się zaledwie do kilku milionów komórek, co w skali organizmu jest tylko niewielkim ułamkiem procenta, zaś próby wyjścia komórek nowotworowych poza obręb torebki guza spotykają się z reakcją systemu odpornościowego. Toteż metoda utrzymywania w ryzach ogniska nowotworowego przez otorbienie zdaje egzamin dopóty, dopóki system odpornościowy jest w stanie prawidłowo pełnić swoje funkcje.

Ponieważ jego komórki narastają powoli (łagodnie), o takim nowotworze mówimy, że jest łagodny, czyli niegroźny. W dawniejszych latach takie guzy nie uzłośliwiały się prawie nigdy, bowiem do uzłośliwienia takiego ledwie zainicjowanego guza potrzeba aż kilkunastu (12 – 15) kolejnych mutacji, do których z kolei potrzebne są kancerogeny, czyli czynniki rakotwórcze. Jednak ze względu na fakt, że w dawniejszych latach owych czynników było znacznie, znacznie mniej, to mutacje zdarzały się sporadycznie – co kilka, kilkanaście, a nawet co kilkadziesiąt lat, więc ludzie najczęściej umierali z przyczyn naturalnych, albo jakichś innych przyczyn, nie zdając sobie sprawy, że przez sporą część życia nosili w sobie raka.

Uzłośliwienie nowotworu

Obecnie możliwości mutacji komórek zwiększyły się wielokrotnie i końca tej tendencji nic nie zapowiada. Wręcz odwrotnie – lawinowo zwiększają się szanse przeistoczenia łagodnego guza w agresywnego, bardzo szybko rosnącego (złośliwego) raka.
Jako główne czynniki rakotwórcze wymieniane są:

Spaliny emitowane do atmosfery przez samochody, samoloty i kominy fabryczne, które przenikają do gleby, a stamtąd do uprawianych roślin. Z tego powodu rośliny uprawiane w przydomowych ogródkach też nie są wolne od toksyn.
Promieniowanie przenikliwe i jonizujące – promienie rentgena, pierwiastki promieniotwórcze emitowane w wyniku wybuchów bomb atomowych, przez elektrownie atomowe, a także zwiększone promieniowanie ultrafioletowe słońca.
Powszechne stosowanie środków ochrony roślin.
Wszechobecne w naszym otoczeniu tworzywa sztuczne.
Wolne rodniki, które powstają w organizmie oraz dostają się do niego ze środowiska z żywnością, powietrzem albo dymem papierosowym.
Terapie hormonalne, głównie sterydy stosowane w estrogenowej terapii zastępczej oraz doustne środki antykoncepcyjne.
Konserwanty i dodatki do żywności, które powodują zaburzenia jelitowe i w konsekwencji upośledzają wchłanianie.

W tych sprzyjających warunkach łagodne guzy uzłośliwiają się coraz łatwiej i częściej, ponieważ zostało przyspieszone tempo następowania po sobie kolejnych mutacji, których do uzłośliwienia łagodnego guza potrzeba, jak już wiemy, kilkanaście. Po każdej kolejnej mutacji komórki nowotworowe coraz bardziej różnią się od tej pierwotnej, zdrowej, z której powstały, a każda kolejna mutacja tworzy odrębną grupę podobnych sobie komórek. Wygląda to, jakby guz pączkował.

Wytworzenie zrębu

Pączkowanie komórek guza powoduje wyrwy w jego torebce, przez które wydostają się pojedyncze komórki nowotworowe, na co organizm odpowiada walką angażującą coraz większą ilość obrońców, którymi są krwinki białe – limfocyty i komórki NK. Żeby umożliwić zwiększonej liczbie białych krwinek dotarcie w otoczenie guza, organizm zwiększa ilość drobnych naczyń krwionośnych, tworząc tak zwany zrąb guza, przez co zwiększona liczba limfocytów i komórek NK, wciąż dyżurująca w pobliżu guza, zawczasu wychwytuje i unieszkodliwia oderwane od guza komórki nowotworowe. W ten sposób organizm zapobiega przerzutom nowotworu. Po wykonaniu zadania limfocyty i komórki NK trafiają do najbliższych węzłów chłonnych, powodując ich powiększenie.

Podwójna rola zrębu

Istnienie zrębu ma niewątpliwie dobre strony, ale ma też złe. Z jednej strony bowiem chroni on organizm przed przerzutami komórek nowotworowych, które zdołały przeniknąć przez uszkodzoną pączkowaniem torebkę guza, ale jednocześnie dostarcza uwięzionym w guzie komórkom nowotworowym substancji odżywczych i tlenu. Jak widać, organizm w tym wypadku działa w sposób niekonsekwentny – schizofrenicznie, gdyż z łatwością mógłby uporać się z guzem, odcinając mu po prostu dopływ życiodajnej krwi. Nierzadko zdarza się, że tak robi, i nawet o tym nie wiemy. Ot, poboli coś, nieraz bardzo, i samo przestanie. Niemało jest dobrze udokumentowanych przypadków samoistnego ustąpienia guza.

Nowotwór złośliwy

Następujące po sobie kolejne mutacje komórek nowotworowych charakteryzują się tym, że tkanka nowotworowa jest coraz mniej podobna do tkanki macierzystej, czyli tej, z której powstała pierwsza zmutowana komórka i cały ten proces zainicjowała. Jednocześnie każda następująca po sobie mutacja tworzy komórki coraz bardziej zdolne do jednego – szybkiego rozmnażania się, czego objawem jest coraz szybsze powiększanie się guza.

Co ciekawe, wyłamane spod kontroli organizmu komórki nowotworowe są nieśmiertelne, w tym sensie, że nie umierają ze starości. Dojrzała komórka, jeśli tylko ma dostateczną ilość substancji odżywczych, dzieli się na dwie mniejsze, a te dojrzewają i też dzielą się na dwie mniejsze. W tej sytuacji żadnych komórek w tkance guza nie trzeba zastępować innymi – regenerować. Dlatego każdy podział komórek powoduje zwiększenie masy guza – bez ubytków.

W tym stadium uzłośliwienia nowotworu musi nastąpić rozerwanie torebki, a wówczas guz, pozbawiony dotychczasowego jarzma, zaczyna się jakby rozlewać – nacieka.

Nacieki

Komórki nowotworowe szybko rosnącego guza potrzebują coraz więcej substancji odżywczych, czego nie mogą im zapewnić naczynia krwionośne zrębu. Potrzebne jest im więc osłabienie systemu odpornościowego, a wtedy, pozbawione ograniczeń, jakie nakładała na nie torebka guza, komórki nowotworowe zaczynają pobierać potrzebne do rozwoju substancje ze zdrowych komórek organizmu, niszcząc je.

Nacieki tkankowe

Najczęściej łupem komórek nowotworowych na etapie naciekania guza stają się komórki tkanki macierzystej, co prowadzi do ubytków tej tkanki, aż do całkowitego zaniku. I chociaż wyraźne pogrubienie sugerowałoby przerost tej tkanki, to może się okazać, że tkanki już nie ma – tylko guz. W tej sytuacji usunięcie guza równa się usunięciu całej tkanki. Z tego względu w chirurgii onkologicznej często stosuje się rozmaite protezy, zastępujące część tkanki, a nierzadko także całe tkanki.

Naciekanie nowotworu jedynie w obrębie tkanki macierzystej świadczy o tym, że nie jest on zdolny do pokonania bariery tkankowej, a więc może odżywiać się komórkami tylko jednej tkanki. Daje to stosunkowo dobre rokowania po chirurgicznym usunięciu guza, gdyż możliwości rozwoju ewentualnych przerzutów są ograniczone do tkanki jednego rodzaju.

Nacieki międzytkankowe

Ostatecznym etapem rozwoju komórek nowotworowych jest pokonanie bariery tkankowej, kiedy to guz potrafi pobierać substancje odżywcze z tkanek innych niż tkanka macierzysta. Wówczas nacieka na sąsiadujące tkanki, tworząc w nich głębokie ubytki.

Nowotwory, które pokonały barierę tkankową, są najgroźniejsze, ponieważ ich komórki mają największe szanse na znalezienie sprzyjających warunków w różnych narządach i tkankach, w wypadku przerzutów.

Przerzuty

Z pozbawionego torebki rozlewającego się guza nowotworowego wysypują się, jak z dziurawego worka, pojedyncze komórki nowotworowe i porwane nurtem krwi lub limfy docierają daleko od guza pierwotnego. W sprzyjających dla nich okolicznościach, w których najważniejszą rolę odgrywa osłabienie systemu odpornościowego, zagnieżdżają się w różnych tkankach i zaczynają mnożyć się, formując w ten sposób nowy guz nowotworowy, zwany przerzutem.

Przerzuty powstałe drogą naczyń limfatycznych w pierwszej kolejności tworzą się w węzłach chłonnych, zaś przerzuty utworzone w wyniku przeniesienia komórek nowotworowych przez krew najczęściej umiejscawiają się w płucach i wątrobie, chociaż mogą atakować praktycznie wszystkie narządy.

Podsumowanie etapów rozwoju guza nowotworowego

Jak widzimy, od stadium rozwoju nowotworu tak wiele zależy. Pytanie brzmi: w którym momencie nowotwór stał się niebezpieczny dla organizmu: – czy wtedy, gdy wystąpiły przerzuty? – czy może wtedy, gdy pękła torebka guza? – albo wówczas, gdy organizm wytworzył naczynia krwionośne zrębu, które zaopatrywały nowotwór w substancje odżywcze? – a może wcześniej, gdy wytworzyła się torebka, dając schronienie tej pierwotnej zmutowanej komórce, od której wszystko się rozpoczęło? – a może kilka lat wcześniej, gdy powstał chroniczny stan zapalny, który uniemożliwił systemowi odpornościowemu odnalezienie zmutowanej, jeszcze pojedynczej komórki?

Łatwiej zapobiegać niż leczyć

Rozwój choroby nowotworowej – od pojedynczej zmutowanej komórki do złośliwego guza – wskazuje wyraźnie, że jedynym sposobem wygrania z tą straszną chorobą jest nasze własne zdrowie, ponieważ w zdrowym organizmie systematyczne usuwanie zmutowanych komórek jest naturalną funkcją fizjologiczną systemu odpornościowego. Taka właśnie jest idea profilaktyki zdrowotnej, by zapobiegać chorobom, ale nie poprzez ich wykrycie i leczenie (jak opacznie tłumaczy ideę profilaktyki zdrowotnej medycyna), lecz poprzez utrwalenie prawidłowych wzorców życia (jak każe rozumieć profilaktykę zdrowotną jej prekursor – Hipokrates).

Mutacja jednej, tysięcy, czy nawet milionów komórek wcale nie oznacza raka. Jak już zostało powiedziane, każdej doby w organizmie każdego z nas zdarza się około tysiąca mutacji. Do tego, żeby zmutowana komórka przetrwała, rozmnożyła się do wielkości łagodnego guza, w którym będą zachodziły kolejne mutacje, aż dojdzie do stadium bardzo szybko rosnącego, złośliwego raka (i to wszystko z jednej komórki) – do tego pierwotna zmutowana komórka musi mieć stworzone odpowiednie warunki, by mogła ukryć się przed systemem odpornościowym. Najlepiej do tego celu nadają się miejscowe przewlekłe stany zapalne, zwane stanami przedrakowymi, czy inne, lekceważone bądź latami „leczone”, choroby.

Wyobraźmy sobie teraz rozlegle rany, na które nałożono grubą warstwę kału – gnijącego, pleśniejącego, fermentującego, zawierającego 500 gatunków drobnoustrojów. Prawda, że przerażająca wizja? A tak obecnie wyglądają rany-nadżerki w przewodzie pokarmowym człowieka z krajów rozwiniętych, zjadającego codziennie sporą ilość sztucznych substancji chemicznych – konserwantów i innych dodatków do żywności, uszkadzających delikatny nabłonek jelitowy.

I właśnie od tego wszystko się zaczyna – od uszkodzenia nabłonka jelitowego. Po pierwsze dlatego, że uszkodzenie owego nabłonka powoduje niedobór substancji odżywczych, szczególnie witamin i minerałów, spowodowany upośledzeniem ich wchłaniania, a niedobór owych substancji, głównie, przyczynia się do powstania wadliwych komórek. Po wtóre – w uszkodzonym nabłonku tworzą się nadżerki, przez które do organizmu wnikają drobnoustroje i toksyny, a to z kolei obciąża system odpornościowy do tego stopnia, że w końcu przestaje pełnić wyznaczone mu funkcje obronne. Tym sposobem sami stwarzamy warunki, by w naszym organizmie przetrwała (słaba na początku) zmutowana komórka, z której zrodzi się zdolny nas zabić nowy twór.

Przypadki zachorowania na raka są coraz częstsze, a rokowania coraz gorsze. Jak widać, istnieją nader istotne powody, żeby bać się raka. Z drugiej strony, samym strachem możemy wygenerować; wykrakać sobie chorobę. Pouczającym przykładem są przypadki, gdy komuś zmarł na raka któryś z rodziców, i ów ktoś dowiaduje się, że rak jest dziedziczny. Jak reaguje ów nieszczęśnik? Oczywiście, boi się raka, a stres związany z panicznym strachem osłabia system odpornościowy i w konsekwencji zwiększa ryzyko zachorowania na raka. W ten sposób tworzona jest pseudoteoria o dziedziczności raka, do której wystarczy „wynaleźć” jakiś gen, i już przemysł farmaceutyczny rusza pełną parą.

Jak leczyć nowotwory

Tutaj narzuca się pytanie: co mają począć osoby, które tę wiedzę posiadły zbyt późno, w związku z czym na nowotwór zdążyły już zachorować? Czy w takich przypadkach wystarczy dbać o zdrowie, by je odzyskać? Odpowiedź brzmi: nie. I nie może być inna, bowiem zawsze w chorobie postępujemy inaczej niż w zdrowiu, więc dlaczego nowotwór miałby stanowić wyjątek? Jednak podanie konkretnych rad jak leczyć nowotwory, na dodatek rad skutecznych, przekracza zarówno ramy tego artykułu, jak i praktyczną wiedzę autora. Wprawdzie w swojej praktyce niejednokrotnie spotykałem się z chorymi na nowotwory, ale w porównaniu z innymi chorymi, którym pomocy udzielałem, były to raczej incydenty, a tutaj niezbędna jest głęboka wiedza specjalistyczna.

Wiedza, którą do tej pory zdołałem posiąść, nie pozwala wprawdzie na opisanie konkretnej kuracji w leczeniu chorób nowotworowych, ale może ułatwić dokonanie trudnego wyboru spośród innych metod, zwłaszcza że jest ich bez liku.

Fundamentalną rolę w leczeniu chorób nowotworowych odgrywa dieta ograniczająca możliwości przyrostu masy guza. Najprościej byłoby ograniczyć wszystkie substancje odżywcze, ale wówczas osłabilibyśmy organizm i tym samym stracili szansę na samowyleczenie. W tej sytuacji pozostaje radykalne ograniczenie podaży jednej substancji, niezbędnej do budowy szybko rozmnażających się komórek rakowych, która przy okazji ma niewielki wpływ na ogólną kondycję organizmu. Tą substancją są kwasy nukleinowe (DNA i RNA). Ponieważ najbardziej zbliżone do ludzkich są kwasy nukleinowe komórek zwierzęcych, więc z pewnością kuracje oparte na dietach bezmięsnych są w chorobie nowotworowej jak najbardziej uzasadnione.

Niemniej jednak utrzymanie dobrej kondycji organizmu wymaga podaży dostatecznej ilości białek zwierzęcych, które można znaleźć w bezkomórkowych pokarmach pochodzenia zwierzęcego, a mianowicie w nabiale, czyli mleku i jego przetworach oraz w jajach. Te drugie zawierają nieliczne komórki zarodka, toteż niektórzy dietetycy zalecają usunięcie zarodków z jaj, przed ich spożyciem.

Istotną sprawą jest dostarczenie organizmowi witamin i minerałów zawartych w roślinach, które także zbudowane są z komórek, a więc zawierają kwasy nukleinowe. By uzyskać jak najwięcej dla organizmu, a jednocześnie tkance nowotworowej dostarczyć jak najmniej, pokarmy roślinne powinny być spożywane wyłącznie w postaci soków, najlepiej wyciskanych w specjalnych wyciskarkach.

Czasami już te zmiany wystarczą, by samonaprawcze siły organizmu spowodowały zatrzymanie wzrostu guza, a nawet dokonały jego unicestwienia. Najczęściej jednak kuracja wymaga dodatkowych działań zmierzających do usunięcia przyczyny choroby, którą jest, jak wiadomo, nadmiar toksyn. Te warunki doskonale spełnia metoda NIA (ang. Neutral Infection Absorption – absorpcja neutralnej infekcji), której twórcą jest amerykański fizyk dr Georg Ashkar. Ideą tej metody jest usunięcie z organizmu nadmiaru toksyn poprzez wyropienie dzięki celowemu wytworzeniu i utrzymywaniu rany.

Autor: Józef Słonecki
www.bioslone.pl

Tajemnicza witamina D3

A cóż to takiego ?  Poszukajmy w Wikipedii .

“Cholekalcyferol, witamina D3 – organiczny związek chemiczny z grupy witamin D.  Reguluje gospodarkę wapniowo -fosforanową organizmu, umożliwia wchłanianie tych pierwiastków w jelitach, a także zapewnia właściwą mineralizację kości.”

D3 Z LANOLINY 4000IU
Producent Ukryte Terapie

 

Witamina D – sprawia, że kości są mocne, a zęby zdrowe. Dzięki niej mamy sprawnie funkcjonujący układ krążenia oraz szczupłą sylwetkę, działa antynowotworowo. Wzmacnia naszą odporność , zapobiega rozwojowi cukrzycy i chorobie Alzheimera.
By powstała właściwa ilość witaminy D, wystarczy 20-minutowy spacer w słońcu. Jednak kiedy używamy kremów z wysokim filtrem proces produkcji witaminy D w skórze jest niewystarczający, i stąd jej niedobory. Z kolei jesienią i zimą mamy małe szanse na słońce , a kiedy się już pojawi to jesteśmy tak ubrani że nic nam to w zasadzie nie daje .Niestety zdolność produkcji witaminy D3 w skórze zmniejsza się wraz z wiekiem .Osoby starsze coraz dotkliwiej będą odczuwać jej brak.

Ale co z żywnością ?

Witaminę D znajdziemy w rybach (śledzie, sardynki, makrele) wątrobie, maśle, jajach i w mleku .Jednak zawartość jej w pożywieniu jest w istocie bardzo mała.
Polecam wszystkim tran.

Jakie są skutki braku witaminy D ?

Pojawia się osteoporoza czyli rozmiękanie kości. Słabną  mięśnie, pojawiają się problemy z chodzeniem, oraz występują bolesne kurcze.
Rozwija się otyłość ,choroby układu krążenia (nadciśnienie tętnicze), cukrzyca, paskudne choroby zapalne i autoimmunologiczne (choroby skóry , toczeń ,stwardnienie rozsiane, reumatoidalne zapalenie stawów, nowotwory piersi, prostaty, jelita grubego)

Witamina D – jest bardzo skuteczna na przeziębienia i grypę .To taka nasza witamina ochronna .
Myślę że warto o tym pomyśleć, szczególnie w okresie jesienno-zimowym .Nasze zdrowie najczęściej doceniamy kiedy już go nie ma .

Możemy to zmienić , a przynajmniej spróbować .

Kaszel i katar

Kaszel i katar nie są chorobami dróg oddechowych. W ogóle nie są one chorobami, lecz objawami oczyszczania organizmu z toksyn, konkretnie ropy będącej objawem ważnego procesu samooczyszczania organizmu z toksyn powstających w wyniku oczyszczającej roli wirusów i bakterii w utrzymaniu organizmu w należytej czystości, od której zależy jego ogólna kondycja, a więc odporność na choroby.

Podobnie jak w przypadku ropni zewnętrznych, produktem wewnętrznego miejscowego stanu zapalnego jest ropa. W ropniach zewnętrznych wydalenie ropy następuje na skutek przebicia się ropnia i ewakuacji ropy na zewnątrz, natomiast w ropniach wewnętrznych w wydaleniu ropy uczestniczą płyny ustrojowe – krew i limfa, których zadaniem jest przetransportowanie ropy do miejsc ich ewakuacji na zewnątrz.

Żaden lekarz Wam tego nie powie, a nawet będą kłamać, że jest inaczej, ale przyczyną powstania ropnia nie są żadne bakterie – gronkowce, paciorkowce czy pałeczka ropy błękitnej. Przyczyną powstania wewnętrznego ropnia jest istnienie niepełnosprawnych komórek – osłabionych, martwiczych, a nierzadko także nowotworowych, których organizm postanowił się pozbyć wykorzystując do tego celu wirusy, a także bakterie, do przerobienia fragmentów komórek na ropę.

Ropa może powstać w wyniku miejscowego stanu zapalnego – gdy usuwane komórki skoncentrowane są w jednym miejscu, lub uogólnionego stanu zapalnego – gdy komórki usytuowane są w różnych miejscach ciała. W każdym z tych przypadków występują typowe objawy zapalenia – zaczerwienienie, obrzmienie, ból i ocieplenie. Uogólniony stan zapalny, czyli choroba z gorączką, na przykład grypa, może przebiegać bez objawów miejscowego stanu zapalnego, natomiast miejscowy wewnętrzny stan zapalny, np. żołądka, cewki moczowej, gardła, ucha środkowego, wyrostka robaczkowego, okostnej, nerwów (w postaci ostrej) zwykle przebiega z objawami uogólnionego stanu zapalnego charakteryzującego się podwyższoną temperaturą całego ciała.

Dzieje się tak nie bez przyczyny, bowiem każdy stan zapalny wiąże się z przedostaniem do krwi i/lub limfy ropy. Obecność ropy w naczyniach limfatycznych wywołuje powiększenie węzłów chłonnych najbliższych stanowi zapalnemu na skutek aktywności limfocytów, których zadaniem jest fagocytoza (“pożeranie”) wszystkich elementów znajdujących się w limfie, zawierających obcy kod genetyczny. Następnie strawione przez fagocyty elementy ropy, w ramach obiegu płynów ustrojowych, są transportowane do krwiobiegu. Wyjątek stanowią tutaj migdałki podniebienne, w których ropa może być awaryjnie ewakuowana w formie ropni – choroby nazywanej anginą.

Gruczoły śluzowe błony śluzowej (śluzówki) są jedną z dróg, przez którą organizm ewakuuje na zewnątrz ropę. Największą powierzchnię stanowi śluzówka przewodu pokarmowego, ale tylko czasami można to zauważyć jako zawartość w stolcu dużej ilości śluzu. Ewakuacja ropy przez śluzówkę dróg oddechowych manifestuje się na tyle ewidentnymi objawami, że wprost nie sposób ich nie zauważyć. W zależności od partii dróg oddechowych, objawy ewakuacji ropy przez dolne drogi oddechowe nazywane są kaszlem, albo katarem, gdy ewakuacja ropy następuje przez górne drogi oddechowe.

Kaszel i katar mogą mieć oczywiście różne przyczyny, ale jeśli występują one w następstwie choroby infekcyjnej, to absolutnie nie należy ich leczyć, czyli blokować objawów, jak ma to w zwyczaju medycyna. Trzeba bowiem sobie zdać sprawę, że przeszkadzając organizmowi w ewakuacji ropy zmuszamy go do tworzenia ropniaków, tj. gromadzenia ropy w naturalnych jamach ciała – opłucnej, osierdziu, otrzewnej, zatokach, komorach stawowych, itp.

Nie ma ustalonego terminu trwania tych objawów usuwania z organizmu ropy. Z mojej wiedzy praktycznej wynika, że kaszel i/lub katar u dzieci mogą trwać cztery, sześć tygodni, a nawet dłużej, zaś u starszych, wskutek zastosowania Mikstury oczyszczającej, kaszel i katar mogą trwać miesiącami. Niemniej jednak zawsze przychodzi ów moment, gdy kaszel i/lub katar kończą się definitywnie. Możemy wówczas z dużą dozą prawdopodobieństwa, graniczącego z pewnością, przyjąć, że oto nasz organizm oczyścił się z krępujacych go toksycznych złogów. Wówczas pozostaje tylko zadbać o szczelność jelit, by owo oczyszczenie było trwałe – na całe życie.

Jeśli nie towarzyszy im gorączka, to nie ma przeciwwskazań, by osoba z kaszlem i/lub katarem, a więc zdrowiejąca, funkcjonowała normalnie, choć jako rekonwalescent może jeszcze odczuwać trudy przebytego remontu, zwanego chorobą infekcyjną.

Jeśli kaszel jest mokry, a wydzielina odkrztusza się swobodnie – najlepsze co można zrobić, to nic nie robić; nie przeszkadzać. W razie pojawienia się kaszlu suchego należy wdrożyć wodny macerat korzenia prawoślazu. Gdy długotrwały kaszel wywoła nadwyrężenie mięśni międzyżebrowych i/lub przepony brzusznej, wówczas można zastosować lek przeciwbólowy, najlepiej ibuprofen.

Ewakuację z organizmu ropy zasadniczo przyspiesza picie gorącej herbaty posłodzonej miodem.

Autor: Józef Słonecki

www.bioslone.pl

Biomasaż

Biomasaż – często jest nazywany masażem leczniczym polegający na świadomym wykorzystywaniu dotyku oraz energii dla pobudzenia procesu samo uzdrawiania w organizmie.

Początki biomasażu sięgają 5000 lat przed naszą erą .

Oczywiście że tam , bo gdzie indziej ?

Indie i Chiny – to właśnie tam od czasów starożytnych stanowił on naturalną metodę leczniczą. Pierwsze wzmianki o niezwykłej skuteczności biomasażu pojawiają się w księgach Hipokratesa, Celsusa i Galena . W starożytnej Grecji poprzez zabiegi biomasażu podnoszono sprawność sportowców biorących udział w igrzyskach olimpijskich. Wykonywano go również jako zabieg kosmetyczny poprawiający wygląd i urodę .Dodając do oliwki różnego rodzaju aromatów czy nalewek ziołowych uzyskiwano efekt uzdrowienia , ukojenia i piękna .

W Polsce jednym z pierwszych biomasażystów był ojciec Czesław Klimuszko .Ojciec Klimuszko w swojej książce „Wróćmy do ziół” o leczeniu biomasażem pisze następująco:

„O nadzwyczajnej skuteczności leczniczej biomagnetyzmem (energią) przekonałem się na samym sobie. Przez szereg lat cierpiałem na przewód pokarmowy i astmę oskrzelową. Zabiegami biomasażu nie tylko się wyleczyłem całkowicie z wymienionych przypadłości, lecz dosłownie odmłodziłem się. Biomasaże magnetyczne w krótkim czasie (najdłuższa kuracja trwa 2 tygodnie) likwidują wszelkie nerwice, zapalenia korzonków nerwowych, zapalenia zakrzepowe żył, nerwobóle, migreny, niedomogi serca, zakłócenia krążenia krwi, zapalenia węzłów chłonnych, a czasami nawet leczą, lub przynajmniej wstrzymują, proces stwardnienia rozsianego w pierwszym jego stadium powstawania.”

No i  proszę , to jest zdanie ojca Czesława Klimuszko na temat biomasażu .Nie jest to zabieg łatwy i szybki . Ale za to zawsze działa . Zabieg biomasażu trwa od 2 do 3 godzin.

Biomasaż bardzo mocno wpływa na poprawę systemu odpornościowego pacjenta, dlatego zalecany jest przy częstych i przewlekłych chorobach. Oddziałuje na wszystkie narządy i układy , na ich czynności fizjologiczne, na mechanizmy obronne i przystosowawcze, które dbają o prawidłowe funkcjonowanie organizmu.

Zalety biomasażu :

  •     relaksuje i harmonizuje cały organizm
  •     rozluźnia napięcia mięśniowe i niweluje poczucie stresu
  •     przynosi pomoc w stanach depresyjnych
  •     odblokowuje stłumione emocje
  •     oczyszcza i udrażnia przepływ energii
  •     porządkuje i oczyszcza aurę
  •     odnawia siły witalne człowieka
  •     odmładza skórę
  •     reguluje gospodarkę hormonalną organizmu
  •     poprawia przemianę materii
  •     łagodzi dolegliwości kręgosłupa
  •     podnosi odporność organizmu
  •     wspomaga leczenie wszystkich schorzeń

Moim zdaniem terapia biomasażem to najlepsze co może nas spotkać w bioenergoterapii , oczywiście pod warunkiem że bioenergoterapeuta posiada właściwości energetyczne .

W lipcu 2018r. uzyskałem dyplom biomasażysty . Kiedy pomagam zejść ze stołu do masażu klientowi/klientce po zabiegu  , zawsze zadaję to samo pytanie :  jak się Pan/Pani czuje ?

Odpowiedź jest niezmiennie ta sama – „ błogo ”.

Wtedy wiem że nie straciłem czasu , wiem że to działa i widzę że ludzie którzy odwiedzają mnie schorowani , zdołowani psychicznie, wystraszeni ze łzami w oczach , po zabiegu wychodzą uśmiechnięci , zadowoleni i spokojni .

Biomasaż to niesamowite doznania .Szczerze to Państwu polecam .

Zapraszam do gabinetu bioenergoterapeuty .

 

Masaż głowy – tym się kończy zabieg biomasażu .

 

Cholesterol

Cholesterol to rodzaj tłuszczu, który wytwarzają jedynie organizmy ludzi i zwierząt. Nie jest on materiałem energetycznym, jak trójglicerydy, lecz pełni szereg funkcji decydujących o prawidłowym funkcjonowaniu organizmu jako całości. Bierze udział w syntezie witaminy D3 oraz hormonów – kortyzonu, progesteronu, testosteronu i estrogenów. Cholesterol wchodzi w skład wszystkich komórek. Szczególnie ważny jest dla komórek mózgu i obwodowego układu nerwowego, w których reguluje pracę synaps. Cholesterol jest substancją wyjściową syntezy kwasów żółciowych, niezbędnych w procesie trawienia i wchłanianiu tłuszczów (m.in. cholesterolu) oraz witamin rozpuszczalnych w tłuszczach.

Cholesterol egzo- i endogenny

Ogólna ilość cholesterolu w organizmie człowieka wynosi 150 – 200 g. Codziennie około 1 g cholesterolu jest zużywany na bieżące potrzeby procesów życiowych, toteż musi on być systematycznie uzupełniany. 300 – 400 mg to cholesterol egzogenny, pochodzący ze zjadanych pokarmów pochodzenia zwierzęcego. Resztę ubytków uzupełnia cholesterol endogenny, syntetyzowany z kwasów tłuszczowych. Najwięcej cholesterolu produkują komórki wątroby (70%), jelit (15%) i skóry (5%). Resztę cholesterolu endogennego produkują pozostałe komórki. Prawie wszystkie komórki organizmu potrafią syntetyzować cholesterol, toteż w sytuacjach krytycznych ludzki organizm jest w stanie cholesterolem endogennym całkowicie pokryć zapotrzebowanie na ten związek. Jedyny problem stanowi niepotrzebne trwonienie energii na budowanie od nowa substancji, którą stojący na szczycie łańcucha pokarmowego człowiek może pozyskać jako gotowy produkt, wytworzony przez specjalnie w tym celu hodowane zwierzęta ubojowe albo kury, których jaja zawierają proporcjonalnie największe ilości cholesterolu.

Cholesterol we krwi

Cholesterol we krwi występuje w postaci lipoprotein, czyli kompleksów złożonych z tłuszczów (trójglicerydów i cholesterolu) oraz białek. Białka lipoprotein (apoliproteiny) występują na zewnątrz tworząc szczelną otoczkę, dzięki czemu nierozpuszczalne w wodzie tłuszcze mogą być transportowane w osoczu krwi, które w przeważającej większości składa się z wody.

Krew transportuje kilka lipoprotein, a wśród nich są dwa rodzaje lipoprotein przenoszących cholesterol – alfa-lipoproteiny i beta-lipoproteiny. Obie lipoproteiny mają taki sam skład chemiczny, natomiast różnią się zawartością białek, wielkością oraz kierunkiem, w którym transportują cholesterol.

Alfa-lipoproteiny

Alfa-lipoproteiny, potocznie zwane cholesterolem HDL, są to lipoproteiny o wysokiej gęstości (ang. high density lipoproteins – lipoproteiny wysokiej gęstości, w skrócie HDL). Mają one największe zagęszczenie białek (apoliprotein), przewyższające 50%.

Alfa-lipoproteiny powstają z wytwarzanych w wątrobie niewielkich prekursorów, a następnie dojrzewają we krwi dzięki wielokrotnemu przyłączaniu małych lipoprotein, m.in. beta-lipoprotein. Po osiągnięciu odpowiedniej wielkości trafiają do wątroby, gdzie ulegają rozbiciu na poszczególne składniki. W ten sposób alfa-lipoproteiny realizują swoje podstawowe zadanie, którym jest przenoszenie tłuszczów z tkanek do wątroby.

Beta-lipoproteiny

Beta-lipoproteiny, potocznie zwane cholesterolem LDL, są to lipoproteiny o niskiej gęstości (ang. low density lipoproteins – lipoproteiny niskiej gęstości, w skrócie LDL). Mają one niewielkie zagęszczenie białek (apoliprotein), wynoszące niespełna 5%. Ta ilość białek pozwala beta-lipoproteinom transportować tłuszcze w wodnym środowisku krwi, ale czyni je podatnymi na utlenianie.

Beta-lipoproteiny powstają w wątrobie, a ich zadaniem jest transport tłuszczów, głównie cholesterolu, z wątroby do innych narządów, przede wszystkim kory nadnerczy i mięśni.

Cholesterol LDL

Cholesterol LDL we krwi stanowi magazyn cholesterolu niezbędnego dla prawidłowego przebiegu wszelkich procesów metabolicznych. Poza tym jest on wykorzystywany bezpośrednio w układzie krwionośnym jako uszczelniacz naczyń krwionośnych, gdy w ich ścianach powstaną uszkodzenia, zwane mikrourazami, dzięki czemu nie dochodzi do wewnętrznych krwotoków.

Jest jeszcze jedna ważna rola cholesterolu LDL, wynikająca z jego łatwości utleniania, którą to cechę medycyna nazywa patologią i każe leczyć, jakby natura popełniła jakiś błąd i nie mogła stworzyć lipoprotein odpornych na utlenianie. Tymczasem w naturze rzeczą powszechną jest poświęcenie jakiejś substancji w celu odniesienia korzyści dla całego ustroju. W tym przypadku cholesterol LDL zostaje użyty w celu obrony organizmu przed destrukcyjnym wpływem wolnych rodników tlenowych.

Wolne rodniki tlenowe to wyjątkowo niestabilne cząsteczki, które łatwo wchodzą w związki z innymi cząsteczkami, by natychmiast uwolnić się z tego związku i wejść w związek z inną cząsteczką. Są jednak substancje, których cząsteczki potrafią na stałe wiązać ze sobą wolne rodniki tlenowe. Substancje te nazywane są antyutleniaczami, antyoksydantami albo przeciwutleniaczami.

Farmaceutyczno-medyczne źródła podają cały szereg antyutleniaczy – zarówno egzo-, jak i endogennych. Wśród antyutleniaczy egzogennych (dostarczanych drogą pokarmową) wymieniane są: witaminy A, C i E, karotenoidy (beta-karoten, likopen, luteina). Wymienia się też antyutleniacze endogenne, tj. wytwarzane w organizmie: melatoninę, estrogen, dysmutazę ponadtlenkową, peroksydazę glutationową, katalazę, kwas liponowy, ceruloplazminę, albuminę, laktoferynę, transferynę, metalotioneinę, koenzym Q10, a nawet kwas moczowy. Tylko o cholesterolu LDL nie wspomina się ani słowem, co jest o tyle dziwne, że – w porównaniu do innych antyutleniaczy – cholesterol LDL utlenia się najłatwiej.

Po utlenieniu cholesterol LDL uzyskuje zdolność adhezji, czyli przylegania do ścian naczyń krwionośnych, skąd zbiera go specjalny nośnik utlenionego cholesterolu LDL – cholesterol HDL.

Cholesterol HDL

Rolą cholesterolu HDL jest zbieranie małych lipoprotein z tkanek i dostarczanie ich do wątroby, więc zbieranie utlenionego cholesterolu LDL z tkanki ściany naczynia krwionośnego jest działaniem w ramach typowych funkcji fizjologicznych cholesterolu HDL.

W miarę przyłączania lipoprotein cząsteczki cholesterolu HDL powiększają się, a po osiągnięciu odpowiedniej wielkości trafiają do wątroby, gdzie zostają poddane recyklingowi, w którym odzyskane są białka i tłuszcze, natomiast wolne rodniki tlenowe drogą żółciową zostają wydalone do kału, a następnie do środowiska zewnętrznego.

Cholesterolowy biznes

Obie frakcje cholesterolu działają wspólnie na rzecz organizmu jako komplementarny przeciwutleniacz, ale medycyna postanowiła podzielić go na „dobry” (bo odprowadza do wątroby utleniony cholesterol) i „zły” (bo się utlenia wyłapując wolne rodniki tlenowe). O co tu chodzi? Jeśli nie wiadomo o co chodzi, chodzi zawsze o pieniądze.

Statyny stosowane do obniżenia cholesterolu LDL należą do najczęściej sprzedawanych i stosowanych leków. Wartość sprzedaży tylko jednego preparatu Lipitor (w Polsce Sortis) amerykańskiej firmy Pfizer wyniosła w 2006 roku 12,9 miliardów dolarów, co czyni zeń najpopularniejszy lek na receptę na świecie. Sukces ten nie byłby rzecz jasna możliwy bez wykształconych w akademiach medycznych sprzedawców leków na receptę.

Czy statyny są obojętne dla organizmu? W żadnym wypadku! Działania uboczne statyn, zwłaszcza przy małych dawkach, objawiają się po upływie pewnego czasu, a więc przypisuje się je wiekowi.

Najgroźniejsze z nich to:

  • zwiększone ryzyko nowotworów
  • poważne schorzenia zwyrodnieniowe mięśni (rozpad mięśni poprzecznie prążkowanych)
  • zaburzenia wątroby objawiające się wzrostem we krwi enzymów AspaT i ALAT.

Ale medycyna, jak to medycyna, nie przejmuje się niepożądanymi skutkami stosowanych leków, gdyż także na nie ma skuteczne leki, które przecież komuś trzeba sprzedać.

Autor: Józef Słonecki
www.bioslone.pl

Przepis na zdrowy chleb

Jesteś tym co jesz…

Nasz organizm przetwarza spożywane produkty na energię, którą magazynuje w komórkach swego ciała.

Pożywienie, które zjadamy różni się zdecydowanie od tego sprzed kilkudziesięciu lat, gdyż zawiera trzykrotnie mniej korzystnych czynników (witamin, enzymów i mikroelementów) jest wysoko kaloryczne i przy tym zawiera dużo substancji chemicznych poprawiających smak i przedłużających termin ważności.

Spożywamy więc zbyt dużo kalorii jednocześnie jesteśmy nasycani chemią.

Na wskutek tego wnikają w głąb naszego organizmu toksyny, uszkadzając prawidłowo działające w nim systemy.

W naszym organizmie w sposób stały w cyklu siedmiu lat następuje systematyczna wymiana komórek, dla których budulcem jest nasze pożywienie.

Jeśli odżywiamy się prawidłowo to nowe komórki są silniejsze i sprawniejsze a więc i całe systemy pracują lepiej.

Aby jednak tak było powinniśmy spożywać w ciągu dnia dużo produktów nieprzetworzonych w szczególności warzyw i owoców zrezygnować z zakupu pieczywa.

W mojej diecie nie ma również miejsca na produkty mięsne i słodycze.

Zamierzam przekazać Ci kilka prostych wspaniałych i sprawdzonych przeze mnie przepisów na zdrowe jedzenie.

Zacznę od przepisu na wypiek domowego chlebka.

Pieczywo które serwują nam sklepy wygląda i smakuje jak by było sztuczne.

Tak zwany chleb posiada z wierzchu skórkę przypominającą rodzaj tektury, w środku zaś sprawia wrażenie jak by był nafaszerowany watą, mąka zaś użyta do produkcji tego wypieku jest z dodatkiem uzdatniaczy, uszlachetniaczy i innych chemicznych ulepszaczy.

Jak więc zrobić dobry, smaczny i zdrowy chlebek?
Zacznijmy od przygotowania zakwasu.

Zakwas

Zacznijmy od zakupu mąki, tak zwanej mąki ekologicznej, którą możemy nabyć w pobliskim młynie jaki znajduje się w każdej gminie w pobliżu kilku kilometrów od naszego miejsca zamieszkania.

Te niewielkie młyny w odróżnieniu od dużych zakładów młynarskich – produkują mąkę ekologiczną nie skażoną chemią.

Bierzemy duży słoik ok.1,5ltr. Sypiemy szklankę mąki. Dodajemy wody ciepłej. Mieszamy by uzyskać konsystencję papki. Odstawiamy na minimum 12 godzin.

Następnego dnia najlepiej w godzinach porannych dokładnie mieszamy ręcznie.

Wieczorem dosypujemy szklankę mąki i dolewamy wody – mieszając.

Powtarzamy ten proces przez 4 dni. Piątego dnia zakwas jest gotowy do użycia.

Dobry wyrośnięty zakwas ma mieć zapach kiszonych jabłek, gdyż są tam kultury dzikich drożdży.

A oto mój przepis na najlepszy chlebek domowego wypieku.

Pragnę zaznaczyć tu, że skorzystałem z przepisu mojej babci, która piekła chleb z buraczkami w piecu chlebowym gdzie paliło się drzewem i przez to jeszcze chlebek miał niepowtarzalny zapach, który pamiętam po dzień dzisiejszy.

Musiałem jednak troszkę ten przepis zmodyfikować i przystosować do obecnych warunków do wypieku w piekarniku.

Składniki:

0,3 kg mąki żytniej : O symbolu 2000

0,3 kg mąki żytniej :O symbolu 720 bądź 550

0,3 kg mąki orkiszowej.

Kilka łyżek zakwasu

Sól 1 łyżka płaska

Szklanka pestek słonecznika

Szklanka pestek dyni

ponadto w zależności jaki smak chcemy uzyskać można dodać:

półtorej do dwóch szklanek żurawiny, albo
półtorej do dwóch szklanek śliwki suszonej bądź wędzonej, albo
do dwóch szklanek orzecha włoskiego, albo
jeden buraczek średniej wielkości pokroić na surowo w kostkę.

Przygotowanie:

Wymieszać odpowiednie składniki, dodać około 2 szklanek wody – mieszać powoli z przerwami kilka razy po kilka minut – tak by uzyskać gęstość klejącej papki.
Przygotować podłużną blaszkę i natrzeć ją masłem bądź margaryną i posypać bułką tartą.
Włożyć całość blaszki.
Odłożyć w ciepłe miejsce od 20 do 30 stopni na ok.10 godzin aż urośnie – ja wkładam do podgrzanego do temperatury 50 stopni piekarnika .
Pieczemy w piekarniku ok. półtorej godziny w temperaturze 165-170 stopni Celsjusza.
Następnie uchylamy piekarnik,smarujemy wierzch chlebka wodą za pomocą pędzelka i
czekamy 10 minut na tak uchylonych drzwiczkach aż woda wyparuje i utworzy się skórka, przy okazji wyrówna się temperatura powietrza w otoczeniu chlebka.
Po tym czasie wyciągamy z piekarnika pięknie zarumieniony i pachnący chlebek.
Kładziemy na deskę i przykrywamy ściereczką czekając kilka godzin aż ostygnie.

Smacznego.

W procesie pieczenia jak już pisałem wyżej – bardzo ważny jest wybór mąki, a raczej miejsca, gdzie nabywamy tą mąkę.

Składniki powyższe jak żurawina, śliwka, buraczek dodajemy w zależności jaki chcemy uzyskać smak.

Oczywiście przy pieczeniu 2 chlebków bierzemy składniki x2.

Należy pamiętać, aby uzupełnić brakującą ilość zakwasu dodając szklankę mąki i odpowiednią ilość wody, byle był nie za rzadki, dokładnie wymieszać.

autor

Krzysztof Konopka

www.biogabinet.net

Mikstura oczyszczająca

Mikstura oczyszczająca nie jest lekiem, bowiem sama żadnych chorób nie leczy, natomiast po pierwsze zapobiega im, a po drugie – stwarza systemowi odpornościowemu warunki, by już istniejące choroby mógł usunąć samodzielnie. Jak to jest możliwe? Otóż, jak wiadomo, przyczyną wszystkich chorób są toksyny, przede wszystkim te wnikające do organizmu z przewodu pokarmowego przez nieszczelności jelit – nadżerki czyli niewidoczne gołym okiem, widoczne tylko pod mikroskopem w badaniu histopatologicznym mikrourazy nabłonka jelitowego. I to jest główne zadanie mikstury oczyszczającej – systematyczne likwidowanie nadżerek.

W procesie zdrowienia, a także profilaktycznie, organizm potrzebuje wielu witamin i soli mineralnych. Tymczasem, także przy dostatecznej podaży w pożywieniu, występuje powszechny niedobór tych substancji. Jest on spowodowany zablokowaniem wchłaniania, a główną przyczyną są zalegające w przewodzie pokarmowym złogi patologicznego śluzu. I to jest drugie zadanie mikstury oczyszczającej – systematyczne oczyszczanie przewodu pokarmowego.

I to w zasadzie wszystko, czego oczekujemy od mikstury oczyszczającej. Resztę powierzamy temu, który – wyposażony w wiedzę spisaną przez miliony lat ewolucji w kodzie genetycznym zawartym w strukturze DNA – zna się na tym najlepiej: własnemu organizmowi.

Skład mikstury oczyszczającej

Miksturę oczyszczającą tworzą trzy składniki: środek blokujący wchłanianie (olej), środek gojący nadżerki (alocit – wodny roztwór soku z aloesu albo ekstraktu z pestek grejpfruta) oraz środek rozpuszczający złogi (sok z cytryny). Każdy ze składników ma do spełnienia konkretne zadanie:

Olej dobrze łączy się ze śluzem wyściełającym błonę śluzową, dzięki czemu na około pół godziny blokuje wchłanianie pozostałych składników mikstury oczyszczającej, już w początkowym odcinku przewodu pokarmowego. Tym sposobem umożliwia im dotarcie aż do jelita grubego.
Dzięki temu, że nie łączy się z wodą, olej nie pokrywa wodnistych nadżerek, lecz odsłania je na gojące działanie alocitu.
Alocit jest wodnym roztworem jednego z dwóch preparatów znanych z niezwykłych właściwości gojących – soku z aloesu albo ekstraktu z grejpfruta, spełnia więc rolę środka gojącego nadżerki istniejące w błonie śluzowej przewodu pokarmowego, a także zapobiega powstawaniu nowych.
Sok z cytryny wykazuje doskonałe właściwości rozpuszczające, toteż jego zadaniem jest rozpuszczenie patologicznego śluzu obklejającego ściany jelita cienkiego, kamieni kałowych w jelicie grubym, a także złogów zalegających w przewodach żółciowych oraz trzustkowych.

Przygotowanie mikstury oczyszczającej

Wieczorem do szklanki z ciemnego szkła lub porcelanowego (albo glinianego) kubka wlać w dowolnej kolejności trzy składniki:

10 ml oleju + 10 ml alocitu + 10 ml soku z cytryny

Przykryć i pozostawić w temperaturze pokojowej, na przykład na parapecie lub (dla wygody) gdzieś przy łóżku. Wypić rano na czczo. Nie jeść ani nie popijać przez co najmniej pół godziny, a jeszcze lepiej przez godzinę – może być oczywiście dłużej.

Uwagi

Mikstura oczyszczająca nie jest lekiem jako takim i nie koliduje z żadnymi lekami – chemicznymi czy pochodzenia naturalnego.
Jeśli stosujemy jakieś leki, które zgodnie z zaleceniem należy zażywać na czczo, to zażywamy je pół godziny po wypiciu mikstury oczyszczającej.
Stosowanie mikstury oczyszczającej może utrudnić stabilizację hormonów T3 i/lub T4 u osób zażywających hormony tarczycy, które należy przyjmować rano, na czczo. W takim przypadku najlepszym rozwiązaniem jest picie mikstury oczyszczającej wieczorem, przed zaśnięciem.
Ze względu na to, że wątroba może nie być w stanie wydalić zbyt dużej ilości toksyn uwalnianych w trakcie samooczyszczania organizmu, mikstury oczyszczającej nie należy stosować jednocześnie z innymi metodami oczyszczania, by się na siebie działanie tych metod nie nałożyło. Inaczej mówiąc: nie należy poganiać organizmu do zdrowienia.
W niektórych przypadkach organizmowi wystarczy niewielkie wsparcie, by zdecydował się na przesilenie chorobowe, zmierzające do usunięcia przewlekłych stanów zapalnych oraz innych wewnętrznych patologicznych zaległości, co wiąże się z wystąpieniem ostrych objawów chorobowych. Aby tego uniknąć, stosowanie mikstury oczyszczającej należy rozpocząć od 1 zalecanej dawki, a następnie co 3 tygodnie zwiększać tę ilość do 1, 3 i w końcu do pełnej zalecanej dawki.
Jeśli w którymś etapie wdrażania mikstury oczyszczającej wystąpią gwałtowne objawy przesilenia chorobowego, to należy przerwać jej stosowanie, zaczekać aż te objawy ustąpią całkowicie, a następnie ponowić próbę, rozpoczynając od 1 tej dawki, która wywołała owe objawy.
W początkach kuracji ilość każdego ze składników mikstury oczyszczającej odmierzamy skrupulatnie, czyli: • 2,5 ml – 1 zalecanej dawki • 5 ml – 1 zalecanej dawki • 7,5 ml – 3 zalecanej dawki • 10 ml – pełną zalecaną dawkę. Potem, gdy miksturę oczyszczającą stosujemy już tylko profilaktycznie, jej składniki możemy odmierzać w przybliżeniu – „na oko”.
Składników mikstury oczyszczającej nie należy mieszać. Nie dlatego, żeby to w czymś szkodziło, ale po prostu nie ma takiej potrzeby ani sensu.
Osoby, które „rytualnie” rozpoczynają dzień od wypicia kawy, powinny odczekać co najmniej pół godziny, zanim wypiją miksturę oczyszczającą.

Olej jako składnik mikstury oczyszczającej

Do wykonania mikstury oczyszczającej używamy jeden z czterech olejów:

Olej z oliwek (oliwę) w pierwszym 3-miesięcznym etapie stosują osoby cierpiące na schorzenia żołądka i/lub dwunastnicy, nadkwaśność lub kamicę żółciową. Osoby, które tych schorzeń nie mają – pomijają ten etap.

Olej z kukurydzy w drugim 3-miesięcznym etapie stosują osoby, które skończyły bądź pominęły etap pierwszy i cierpią na choroby trzustki i/lub wątroby, i/lub mają podwyższony cholesterol. Osoby, które tych schorzeń nie mają – pomijają ten etap.

Olej z pestek winogron jest dla tych, którzy zakończyli bądź pominęli poprzednie dwa etapy i nie mają objawów nieprawidłowego funkcjonowania górnych odcinków przewodu pokarmowego.

Olej lniany może stanowić zamiennik oleju z kukurydzy (w przypadku uczulenia na ten olej), a także zamiennik oleju z pestek winogron.

Uwagi

Jak wiadomo, zadaniem mikstury oczyszczającej jest wygojenie i oczyszczenie przewodu pokarmowego – nic ponadto. Dlatego rodzaj oleju należy dobrać indywidualnie, kierując się wyłącznie zaobserwowanymi objawami ze strony przewodu pokarmowego, w myśl zasady, że przewód pokarmowy leczymy po kolei: od górnych odcinków do dolnych. Natomiast inne trapiące nas schorzenia ustępują samoistnie w wyniku uszczelnienia nadżerek i uporządkowania wchłaniania w przewodzie pokarmowym.
Trzymiesięczny okres trwania poszczególnych etapów podano orientacyjnie, niemniej jednak w indywidualnych przypadkach może on być krótszy lub dłuższy.
Jeśli uznamy, że nie mamy kłopotów z którymś z wymienionych odcinków przewodu pokarmowego, albo że nie jest potrzebny aż trzymiesięczny okres leczenia go – przechodzimy do następnego etapu. Natomiast gdy się okaże, że popełniliśmy błąd, bo zbyt szybko przeszliśmy do następnego etapu, to w każdej chwili do poprzedniego etapu i związanego z tym rodzaju oleju możemy powrócić i stosować go tak długo, aż dolegliwości przewodu pokarmowego ustąpią całkowicie.
Oleje kupujemy w sklepach spożywczych w szklanych butelkach lub, jak w przypadku oleju z kukurydzy, zakręcanych tak zwanych puszko-butelkach.
Olej z oliwek przechowywany w lodówce krzepnie, toteż lepiej jest przechowywać go poza lodówką, ale w chłodnym miejscu. Natomiast jeśli takiego chłodnego miejsca nie mamy, to w ostateczności przechowywać go w lodówce też można.

Alocit jako składnik mikstury oczyszczającej

Słowo „alocit” zostało stworzone na potrzeby mikstury oczyszczającej z pierwszych członów słów „aloes” i „citrosept” w celu jasnego przedstawienia jednego z jej składników. Alocitu kupić nie można, lecz należy wykonać go samemu. Poniżej przedstawione są obydwa warianty wykonania alocitu: z soku z aloesu i z ekstraktu z grejpfruta.

Alocit z soku z aloesu wykonujemy w ten sposób, że sok z aloesu rozcieńczamy wodą w stosunku 1:1, czyli do półlitrowej butelki z ciemnego szkła wlewamy 1 litra soku z aloesu i 1 litra wody. Wodę wcześniej należy przegotować i schłodzić do temperatury pokojowej.

Alocit z soku z pestek grejpfruta wykonujemy w ten sposób, że półlitrową butelkę z ciemnego szkła napełniamy wodą i dodajemy 35 kropli Citroseptu. Wodę wcześniej należy przegotować i schłodzić do temperatury pokojowej.

Po półrocznej kuracji roztworem soku z aloesu na początku, należy co trzy miesiące zmieniać rodzaj środka gojącego (na ekstrakt z grejpfruta i odwrotnie). Te zmiany uzasadnione są faktem, że po pewnym czasie organizm „przyzwyczaja się” do każdego środka gojącego i przestaje na niego reagować. Teoretycznie można byłoby stosować tylko jeden ze środków gojących i robić przerwy, ale nie jest to dobre wyjście, ponieważ nasze środowisko zatruwane jest nieprzerwanie, więc trzymiesięczne przerwy mogą zniweczyć trzymiesięczne starania pomiędzy nimi.

Uwagi

Citrosept jako preparat ekstraktu z grejpfruta polecam tylko dlatego, że dobrze go wypróbowałem. Ale nic nie stoi na przeszkodzie, by stosować inne preparaty owego ekstraktu.
Sok z aloesu należy rozcieńczać wodą z tego powodu, że, jak wynika z praktyki, nierozcieńczony na początku działa zbyt gwałtownie, za to później organizm się niejako przyzwyczaja, gdyż po dwóch miesiącach w ogóle przestaje nań reagować.
Do wykonania alocitu nie nadają się tzw. żele aloesowe, czyli soki zagęszczone przez dodanie do nich błonnika, np. miąższu aloesowego albo pektyny, która jest po prostu wytłoczynami jabłek, czyli w istocie odpadem po wyciśnięciu z nich soku.
Spośród wielu dostępnych na rynku czystych soków z aloesu, najlepiej sprawdzają się soki dwóch producentów: Natura-Styl i Laboratoria Natury.

Sok z cytryny jako składnik mikstury oczyszczającej

Cytrynę należy cienko obrać z żółtej skórki, wycisnąć z niej sok.

Sok z cytryny to około 10 ml soku, czyli ilość soku, jaką można uzyskać z połówki małej albo  średniej, albo 1 dużej cytryny.

Osoby uczulone na owoce cytrusowe, na początku kuracji w ogóle nie powinny dodawać soku z cytryny do mikstury oczyszczającej. Dopiero po trzech miesiącach można dodawać jedną kroplę i jeśli ta ilość nie wywoła reakcji uczuleniowej, po tygodniu dodać po dwie krople, i tak dalej – aż do pełnej dawki soku z cytryny.

Uwaga

Mikstura oczyszczająca podczas ciąży i karmienia piersią.

Kobiety w ciąży i karmiące piersią powinny stosowanie mikstury oczyszczającej kontynuować, zarówno ze względu na dobro własne, jak i dziecka. Czasami spotykam się z pewnymi obawami, wynikającymi z zamieszczenia na etykiecie soku z aloesu zakazu leczenia aloesem podczas ciąży i karmienia piersią. Nieporozumienie bierze się stąd, że w naszej metodzie nie stosujemy soku z aloesu w dużych dawkach mogących wpłynąć na funkcjonowanie organizmu, jakie są zalecane w leczeniu aloesem. Jednym słowem: mikstura oczyszczająca nie ma nic wspólnego z leczeniem aloesem.

Wypróbowałem, że do świadomości najtrafniej dociera takie porównanie: różnica między leczeniem aloesem (50 ml jednorazowo) a użyciem soku z aloesu do mikstury oczyszczającej (5 ml) jest taka sama, jak między wypiciem 500 ml (pół litra) wódki na raz a użyciem 50 ml tej wódki do drinka.

Po szóstym miesiącu ciąży oraz w okresie karmienia piersią nie należy rozpoczynać stosowania mikstury oczyszczającej, ze względu na możliwość wystąpienia silnych reakcji organizmu.

Mikstura oczyszczająca dla dzieci

Dawki mikstury oczyszczającej dla dzieci są mniejsze od dawek zalecanych dorosłym i wynoszą (w zależności od wagi ciała): 1 do 20 kg; 1 do 40 kg i 3 do 60 kg.

Jedną z podstawowych cech wyniesionych z domu powinien być szacunek dla własnego zdrowia, a także nawyk dbania o ten najcenniejszy ludzki skarb, bo wiadomo, że czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci – w tym przypadku przekazuje nawyki potomkom. Takim sposobem wyrastają pokolenia ludzi zdrowych, mających szacunek dla własnego zdrowia, albo pokolenia pacjentów, mających swoje zdrowie za nic; bezrozumnie oddających je w ręce ignorantów – specjalistów od chorób.

Jak postępować z dzieckiem, któremu mikstura oczyszczająca nie smakuje, więc nie chce jej pić? Na początku codziennie rano podajemy mu jego ulubiony napój twierdząc, że to jest „zdrowa miksturka”, a gdy dziecko nabędzie już nawyku picia codziennie rano swojej „miksturki”, dodajemy do tego napoju troszeczkę mikstury oczyszczającej, za jakiś czas nieco więcej, i tak dalej. I tym sposobem dziecko nawet się nie spostrzeże, że już pije „normalną” miksturę oczyszczającą, której przedtem nie lubiło.

Często pada pytanie, od jakiego wieku należy podawać miksturę oczyszczającą dzieciom. Odpowiedź jest prosta: jak najwcześniej. To jednak nic nie znaczy i każdy wolałby odpowiedź bardziej konkretną. Problem w tym, że trudno jest ustalić ten optymalny wiek – jedno dziecko jest takie, drugie inne – ale znam wiele przypadków, kiedy rodzice podawali miksturę oczyszczającą trzy-, a nawet dwumiesięcznym niemowlętom. Nie muszę dodawać, że z powodzeniem.

Dzieci mają przewód pokarmowy o wiele krótszy niż dorośli, więc można u nich zastosować od razu wariant mikstury oczyszczającej z olejem z pestek winogron.

Kiedy należy spodziewać się wyzdrowienia ?

Medycyna przyzwyczaiła nas do tego, że wyzdrowienie to zwalczenie objawów chorobowych, co skutkuje szybką poprawą samopoczucia, nie bacząc na długofalowe konsekwencje zablokowania procesu oczyszczania organizmu z toksyn. Mądrzy wiedzą, że usuwanie toksycznych złogów gromadzonych latami praktycznie we wszystkich zakamarkach ciała wymaga czasu i cierpliwości, ale niecierpliwi zadają pytanie: – Kiedy w końcu nastąpi poprawa…

To nie jest prawidłowo postawione pytanie, bowiem bazuje ono na medycznym postrzeganiu zdrowia, opartym na leczeniu, nam zaś chodzi o zdrowie co się zowie, czyli bez medycyny.

Mając nieszczelne jelita, z każdym posiłkiem dokładamy do naszego organizmu kolejną porcję toksyn, narażając się na konsekwencje takiego stanu rzeczy. Ideą mikstury oczyszczającej jest odwrócenie tego patologicznego procesu, toteż po uszczelnieniu jelit rozpoczyna się proces usuwania z organizmu toksycznych złogów, często gromadzonych tam całymi latami. I proces ten dopóty będzie trwał, dopóki nie uzyskamy pełni zdrowia. W związku z tym nie tyle ważne jest, jak długo trwa proces zdrowienia, ile że ten proces trwa!

Jak długo stosować miksturę oczyszczającą ?

Propaganda medyczna wmawia społeczeństwu, że choroba jest statystyczną niespodzianką przydarzającą się pechowcom, a na jej wystąpienie wpływ mają jakieś fikcyjne czynniki – patogeny, postęp cywilizacyjny, uwarunkowania genetyczne, niedobór w organizmie leków, brak badań okresowych. Mamy po prostu łatwowiernie przyjąć do wiadomości, że sami wpływu na nasze zdrowie nie mamy, więc pozostaje jedynie zawierzyć medycynie – poddawać się badaniom kontrolnym mającym na celu jak najwcześniejsze wykrycie choroby. Następnie diagnoza, no i leki mające zablokować objawy chorobowe, a ich ustąpienie rzekomo ma być równoznaczne z wyleczeniem, czyli zakończeniem kuracji. I to jest wszystko; już o zdrowie nie trzeba dbać; medycyna zrobiła swoje.

Mikstura oczyszczająca jest dla tych, którym propagowane przez medycynę podejście do zdrowia wydaje się być postawione na głowie. Rozsądek podpowiada, że lepiej jest postawić na zdrowie, gdyż tylko ono gwarantuje uniknięcie chorób oraz dożycie późnych lat starości w doskonałej kondycji psychicznej i fizycznej. Ale dbanie o zdrowie nie jest chwilową kuracją stosowaną w chorobie, gdyż o ten najcenniejszy ludzki skarb należy dbać przez całe życie. Nie warto się łudzić, że po wyzdrowieniu stajemy się odporni na choroby. Jasno z tego wynika, że miksturę oczyszczającą należy stosować nieprzerwanie – od wczesnego dzieciństwa do końca życia.

Choroby infekcyjne w procesie zdrowienia

Niejeden będzie zachodził w głowę, dlaczego wdrożenie mikstury oczyszczającej wywołało u niego spadek odporności, gdyż dotychczas na grypę raczej nie chorował, a tu masz – grypa zwaliła z nóg. Otóż trzeba wiedzieć, że organizm wykorzystuje zarazki do samooczyszczenia – bakterie do utylizacji toksycznych złogów, zaś wirusy do zaznaczenia i usunięcia wadliwych komórek, które nie dość, że nie pełnią w organizmie żadnej pozytywnej roli, to na domiar złego padają łupem pasożytów, głównie grzyba Candida albicans. Ponadto wadliwe komórki z uszkodzonym kodem DNA stanowią potencjalne ogniska nowotworowe. Dlatego organizm bardzo często dopuszcza do zainfekowania wadliwych komórek wirusami w celu ich zniszczenia. Jest to najlepsza, jeśli nie jedyna metoda ochrony przed prawdziwymi chorobami, ponieważ tak zwane choroby infekcyjne w rzeczywistości chorobami nie są, tylko dowodem, że nasz system odpornościowy prawidłowo pełni swoje funkcje ochronne względem organizmu jako całości.

Słaby system odpornościowy nie zdobywa się na tak gruntowny remont organizmu, jakim jest choroba infekcyjna, a więc z użyciem agresywnych zarazków, lecz postępuje zachowawczo, dopuszczając jedynie do zainfekowania toksycznych złogów i wadliwych komórek łagodnymi pasożytami. Wniosek, jaki nasuwa się sam, to ten, że choroby infekcyjne po prostu trzeba odchorować, by wyszły nam na zdrowie. Więc nie ma tutaj sensu pytanie: czy to jest choroba infekcyjna, czy efekt oczyszczania, bo to jest to samo. I jeszcze ważna informacja: objawy chorobowe (gorączka, katar, kaszel) świadczą o tym, że system odpornościowy pełni swoje funkcje prawidłowo. Co należy wtedy zrobić? – Primum non nocere! – Przede wszystkim nie bierzemy żadnych leków, także aspiryny – nic! W chorobie infekcyjnej z gorączką postępujemy następująco:

  • kładziemy się do łóżka, by się wypocić
  • nie jemy, jeśli nie mamy apetytu
  • często pijemy wodę, by się nie odwodnić, ale w małych ilościach (raczej po łyżce niż po szklance)
  • czekamy na chęć do życia.

Jeśli zwrócimy na to uwagę to spostrzeżemy, że po tak odchorowanej chorobie wstąpiły w nas nowe siły, czyli że wyszła nam ona na zdrowie.

Autor: Józef Słonecki
www.bioslone.pl

Marny los zjadacza chleba

Od kiedy pamiętam zawsze jadłem chleb, jak nie jeść ? Przecież to podstawa. To tylko śniadanie , nie zjadłem dużo.
Senność , wzdęty brzuch , zmęczenie i to nieprzyjemne uczucie ciężaru na żołądku .Z wiekiem dochodzi niestrawność , zgaga , nadkwasota i zaparcia. Mijają lata a ja zajadam ten chleb i nawet  nie przypuszczam że jest on przyczyną moich kłopotów zdrowotnych . Chleb a w zasadzie jego składnik – gluten.

GLUTEN

Gluten – mieszanina białek roślinnych, gluteniny i gliadyny, występująca w ziarnach niektórych zbóż, np. pszenicy, żyta i jęczmienia.Co robi gluten? Klei. Jeżeli jakiś wyrób mączny nie zawiera glutenu, to musi być sklejony czymś innym – producenci najczęściej wykorzystują do tego celu kombinację gumy guar (E414) i gumy ksantowej (E415) z dodatkiem karboksymetylocelulozy (E466).

Lektyna Gluten – gromadzi się w jelitach , dziurawi je i przenika do organizmu ,a wtedy zaczyna wywoływać wiele paskudnych chorób .Odpowiada za uczulenia ,grzybice, choroby skórne , nadciśnienie , miażdżycę , cukrzycę , hashimoto , wrzody i cały arsenał innych chorób zwanych “cywilizacyjnymi”.
Konsekwentnie zajadając przez lata chleb, płatki, ciasta, makarony zatruwamy się glutenem i zaczynamy chorować. Jest to bardzo na rękę farmaceutyczno-medycznemu biznesowi, dla którego zdrowi nie przedstawiamy żadnej wartości .

Herezja

Co Ty tu bajdurzysz . To jakieś herezje i dziwne teorie . Od chleba się nie umiera. Ten wspaniały pachnący chleb razowy , te chrupiące bułeczki z ziarnami – to wszystko jest BE ?  A spaghetti jak zjem dzisiaj to mnie zabije ?
Puknij się w głowę człowieku , trochę rozsądku ,i nie opowiadaj takich bzdetów , dorośnij lepiej .

Test

A jednak mam wątpliwości – może jednak nie wszystko to głupoty , może coś w tym jest ? Chodzi w końcu o moje zdrowie , chcę się czuć dobrze . Nikt nie lubi chorować. Przetestuję to na sobie i za parę dni będę wiedział ile w tym prawdy . Tak też zrobiłem . Przez pierwsze 2 dni ograniczyłem pieczywo . Pierwszego dnia zjadłem 2 kromki , drugiego już tylko jedną .
Trzeciego dnia poczułem się inaczej , tak jakoś dobrze i dziwnie lekko. Zacząłem zajadać kaszę , ryż , ziemniaki. Nie czułem głodu . Czwarty dzień – czuję się dobrze i jest mi lekko na żołądku .
Piąty dzień – czuję się świetnie , mam energię ,lekko na żołądku i śpię krócej. Dzień szósty tak jak piąty – dochodzę do wniosku że chcę się tak czuć każdego dnia . Zupełnie mi nie brakuje chleba . Jem więcej warzyw , żadnych wzdęć i ta wspaniała lekkość . No tak , ale jak bym chciał sobie zjeść jakiś pasztet albo ser , to jak ja mam to zrobić ? Kupiłem krążki ryżowe (na opakowaniu napis “bez glutenu”), bez problemu zastępują mi chleb .
Zauważyłem też że jem już mniej i brzuch robi się bardziej płaski .
Moim zdaniem wszystko mamy zakodowane w głowie .Wszystkie nasze nawyki. Teraz kiedy już wiem jak dobrze mogę czuć się unikając glutenu , nawet o tym nie pomyślę aby wyciągnąć rękę po chleb .

Co mam jeść ?

Proszę bardzo , oto kilka propozycji :

– biała kiełbasa na gorąco z surówkami
– zwyczajna kiełbasa pieczona na patelni z ogórkami
– jajecznica na bekonie z tartą marchewką
– schabowy w jajeczno-sezamowej panierce z czerwonymi burakami
– duszony karczek z kapustą kiszoną
– jajka gotowane na twardo z majonezem i zieloną papryką
– omlet na słodko lub z warzywami
– jajecznica na boczku z dużą ilością cebuli

Pamiętaj o ziemniakach , ryżu , kaszach , no i oczywiście krążki ryżowe .
Polecam zupy jarzynowe, rosoły, pomidorówki, kapuśniaki, krupniki, grochówki, fasolówki, miksowane kremy, latem wszelkie chłodniki.
Przy gotowaniu zupy nie używaj żadnych zasmażek, nie dodawaj makaronów, nie zabielaj. W zupie dużo warzyw i mięso nagotowane na kościach. Naprawdę nic więcej Ci nie potrzeba.

Zdrowie

Zawalcz z glutenem , bo skoro ja mogłem to Ty też potrafisz .
A kiedy poczujesz się już tak dobrze jak ja to zrobisz wszystko co w Twojej mocy by tak już pozostało .

 

Dokąd zmierza ten świat ?
Jesteśmy traktowani jak bezmyślne ludzkie bydło .
Truje się nas a my za to płacimy.
Teraz kiedy już wiesz – zmień to .

Ssanie oleju

Toksyny

Są wszędzie , w pożywieniu , wodzie ,w powietrzu . Więc jak mam się ich pozbyć ? Ukraiński onkolog dr Karach w 1992 roku podczas obrad Związku Onkologów i Bakteriologów Akademii Nauk w ZSRR zaprezentował prostą oraz skuteczną terapię opartą na ssaniu oleju. Kurację tą dr Karach sprawdził sam na sobie, po 15 latach cierpień, wyleczył zapalenie stawów oraz uwolnił się od przewlekłej choroby krwi.
Dr Karach za pomocą tego zabiegu leczył takie choroby jak migreny, zapalenie oskrzeli, zębów  i chorób przewlekłych, takich jak białaczka krwi, zapalenie stawów , paraliż, egzemy, zapalenie jelit, zapalenie otrzewnej, żołądka , choroby serca, choroby nerek, zapalenie opon mózgowych, zaburzenia hormonalne kobiet.

Zaletą ssania oleju, jest to że olej oczyszcza z toksyn cały organizm w sposób ciągły odciążając nasz układ odpornościowy. I dzięki temu nasz organizm jest w stanie sam się uleczyć .

Jak to działa ?

Ssając olej przez zęby po paru minutach odczujemy że zmienia on swoją konsystencję i staje się wodnisty , po 5 minutach wypluwamy białe i wodniste mleko . Olej połączył się z toksynami w buzi zmieniają się w wodnistą ciecz w białym kolorze .Pamiętajmy że nie wolno go połykać .Dokładnie wypłuczmy buzię oraz umyjmy zęby .Po paru dniach takiej kuracji odczujemy znaczną poprawę naszego zdrowia .

Jak to zrobić ?

Olej słonecznikowy jest najlepszy . Ssiemy go na pusty żołądek lub
parę godzin po posiłku. Starajmy się aby to trwało 15 do 20 min . Jeżeli już musisz przerwać ssanie , weź nową porcję oleju i ssij dalej . Płuczemy usta wodą z solą (działa przeciwbakteryjnie)

Powodzenia !

Alergia

Alergia   zwana też uczuleniem albo nadwrażliwością, jest nietypową, bo niewspółmierną w stosunku do zagrożenia reakcją systemu odpornościowego sprowokowaną kontaktem z antygenem, czyli lektyną pochodzącą z środowiska, na użytek tej choroby zwaną alergenem.

System odpornościowy składa się z dwóch linii obrony. Pierwszą jest obrona nieswoista zapobiegająca przedostaniu się do organizmu wszelkich elementów środowiska zewnętrznego, bez względu na to, czy jest to zarazek, pasożyt, antygen, alergen, woda, mydło, powietrze – cokolwiek. Inaczej mówiąc: zadaniem obrony nieswoistej jest bezwzględne zabezpieczenie organizmu przed swobodnym (niekontrolowanym) wniknięciem doń wszelkich czynników pochodzących z zewnątrz. Fundamentalne znaczenie mają tutaj zewnętrzne warstwy dwóch powłok: skóry (naskórek) oraz błony śluzowej (nabłonek) pełniące rolę mechanicznej bariery oddzielającej organizm od środowiska zewnętrznego.

Zanim dojdziemy do konkluzji, warto w tym miejscu zaznaczyć; zawczasu podkreślić, że zachowanie ciągłości powłoki zewnętrznej organizmu w zupełności wystarczy, by alergeny w ogóle nie wchodziły w kontakt z drugą linią obrony, a więc dalszy opis reakcji alergicznych stał się jedynie bezprzedmiotowym rozważaniem.

Druga linia obrony jest przewidziana na wypadek sytuacji awaryjnej, tj. przerwania pierwszej linii w wyniku zranienia skóry, otarcia naskórka, użądlenia przez owada, ukąszenia przez kleszcza, albo powstania podobnych wyłomów w nabłonku w postaci wrzodów lub nadżerek. Element środowiska, który przez wyłom w powłoce naszego ciała wniknął do organizmu, jest po prostu ciałem obcym; antygenem; zwiastującym kłopoty intruzem, którego należy jak najszybciej unieszkodliwić, a następnie wydalić.

W przeciwieństwie do pierwszej linii obrony mającej charakter nieswoisty, tj. działającej bez względu na rodzaj czynnika środowiskowego, druga linia ma charakter swoisty, co znaczy, że sposób, a wiec zakres reakcji systemu odpornościowego jest względny i zależy od rodzaju antygenu. Inaczej mówiąc: system odpornościowy inaczej reaguje na wirusy, inaczej na bakterie i pasożyty, a inaczej na alergeny.

Rozpoznaniem rodzaju antygenów zajmuje się specjalny wywiad systemu odpornościowego – przeciwciała zwane immunoglobulinami. Największe znaczenie mają tutaj przeciwciała IgE, których zadaniem jest wykrywanie alergenów, ale także pasożytów idąc po tropie wydalanych przez nie toksyn. Po wykryciu zagrożenia, przeciwciała podejmują działania adekwatne do zagrożenia, zwane odpowiedzią immunologiczną, której krytycznym momentem jest uwolnienie histaminy.

Histamina

Histamina jest magazynowana w komórkach tucznych* występujących w skórze, śluzówce i układzie limfatycznym. Jest ona silnie drażniącym organicznym związkiem chemicznym, który po uwolnieniu do tkanki wywołuje miejscowe rozszerzenie naczyń krwionośnych i zwiększenie ich przepuszczalności, w wyniku czego wytwarza się miejscowy stan zapalny.

Jak widzimy, histamina wywołuje poważne szkody w miejscu jej wydzielenia, toteż jest to broń używana przez organizm tylko w ostateczności – jeśli korzyści z usunięcia zagrożenia przewyższają straty. I rzeczywiście, w normalnych warunkach broń ta jest używana tylko przeciwko drobnoustrojom dużego kalibru – uciążliwym pasożytom, groźnym bakteriom oraz w neutralizacji niebezpiecznych jadów.

Proces wyzwolenia histaminy z komórek tucznych nazywa się alertem histaminowym.

* Komórki tuczne (mastocyty, heparynocyty) mają kształt okrągły lub obły. Są komórkami systemu odpornościowego. Powstają w szpiku kostnym, skąd z prądem krwi docierają do naczyń włosowatych tkanek łącznych, w pobliżu których osiadają na stałe. W swoim wnętrzu komórki tuczne magazynują substancje silnie drażniące – histaminę, serotoninę i heparynę, które są uwalniane po przyłączeniu do powierzchni komórki immunoglobulin (przeciwciał) typu IgE.

Alert histaminowy

W płynach ustrojowych – krwi i limfie nieustannie krąży pewna liczba przeciwciał patrolujących wszystkie zakamarki ciała w poszukiwaniu antygenów. Po ich odnalezieniu przeciwciała podejmują decyzję co do sposobu ich unicestwienia. W przypadku antygenów niestanowiących specjalnego zagrożenia, na przykład alergenów, pojedynczych wirusów lub bakterii, wystarczy opsonizacja, czyli obklejenie patogenu przeciwciałami, co po pierwsze unieczynnia go, a po drugie ułatwia jego fagocytozę, czyli pożarcie przez wyspecjalizowane komórki systemu odpornościowego – fagocyty.

Inaczej rzecz ma się, gdy przeciwciała trafią na antygen dużych rozmiarów albo dużą grupę antygenów, na przykład wirusy albo bakterie o dużej zjadliwości, czy agresywne, a więc niebezpieczne pasożyty, których nie są w stanie unicestwić samodzielnie. Wówczas przeciwciała IgE przyłączają się do specjalnych receptorów powierzchniowych – receptorów histaminowych najbliżej położonych komórek tucznych. Stymulacja tych receptorów zmusza komórki tuczne do wyrzutu histaminy zapoczątkowując lawinową reakcję zwaną alertem histaminowym.

W wyniku drażniącego działania histaminy następuje rozszerzenie małych naczyń krwionośnych wywołując zaczerwienienie, nabrzmienie, lokalne ocieplenie, a w wielu przypadkach także ból. Wytworzenie miejscowego stanu zapalnego przede wszystkim ma na celu niedopuszczenie do rozprzestrzenienia się po organizmie groźnych toksyn, zwanych jadami, zatrzymanie ich w jednym miejscu i wydalenie na zewnątrz w postaci bezbarwnego płynu, zwanego wysiękiem surowiczym.

Jeśli przeciwciała odpornościowe, oprócz jadów, odnajdą także patogen wydalający owe jady, to rozszerzone naczynia krwionośne występujące w miejscu stanu zapalnego ułatwiają dotarcie do niego limfocytom – komórkom systemu odpornościowego wyspecjalizowanym w niszczeniu patogenów. Fragmenty zabitych patogenów, jako ciała obce, są ewakuowane na zewnątrz w postaci ropy. Dlatego w chorobach infekcyjnych wysiękom surowiczym najczęściej towarzyszą zmiany ropne.

Reakcja alergiczna

Rozpoznaniem niegroźnych alergenów oraz toksyn wydalanych przez agresywne (zjadliwe) patogeny (wirusy, bakterie, pasożyty, komórki zakażone wirusem), a także samych patogenów, zajmują się te same przeciwciała IgE. Reakcja alergiczna występuje wskutek pomyłki, w wyniku której obiektywnie niegroźne alergeny zostaną wzięte za toksyny wydalone przez groźne patogeny, co by wskazywało, że owe patogeny są gdzieś w pobliżu, ale się skutecznie przed systemem odpornościowym ukrywają. Dlatego reakcja alergiczna obejmuje stosunkowo duży obszar tkanki.

Nabywanie alergii

W nabywaniu alergii uczestniczy ten sam mechanizm, co w nabywaniu odporności – pamięć systemu odpornościowego. Toteż jeśli system odpornościowy rozpoznał jakąś substancję jako zjadliwy patogen i zareagował adekwatnie do zagrożenia to znaczy, że został wypracowany mechanizm unicestwienia domniemanego wroga, a więc przy każdym kontakcie z tą substancją system odpornościowy zareaguje tak samo gwałtownie. W praktyce oznacza to, że niewielka ilość antygenu wywoła typową kaskadę zdarzeń: produkcję przeciwciał IgE, alert histaminowy, objawy reakcji alergicznej.

W skrajnych przypadkach wystarczą dosłownie śladowe ilości alergenu, by wystąpiły pełne objawy alergii. Kiedyś spotkałem się z dość charakterystycznym przypadkiem. Otóż pewna kobieta zrobiła surówkę z czerwoną papryką dla całej rodziny, a następnie z porcji dla córki uczulonej na czerwoną paprykę usunęła wszystkie kawałeczki czerwonej papryki. Mimo to u córki wystąpiły objawy alergii, takie same jak po zjedzeniu czerwonej papryki.

Działa tutaj ten sam mechanizm, co w przypadku uzależnień, gdy zażywając toksynę zmuszamy organizm, by produkował jej antidotum, czyli antytoksynę. Jeśli regularnie zażywamy określone porcje owej toksyny, to po pewnym czasie organizm produkuje machinalnie takie same porcje jej antidotum, a wtedy już musimy zażywać pełne porcje owej toksyny, gdyż krążąca we krwi nadwyżka antytoksyn wymaga dostarczenia swojego antidotum.

Medyczne blokowanie objawów alergii

Alergia jest zjawiskiem bardzo rozpowszechnionym i wciąż nasilającym się, szczególnie w krajach rozwiniętych (z rozwiniętą opieką medyczną), w których co piąta osoba ma katar sienny, co piąte dziecko w wieku szkolnym ma astmę, co szóste choruje na alergiczne zmiany skórne, co dwudziesta osoba ma napady pokrzywki. Innymi słowy: alergia to prężnie rozwijający się biznes dający dochodowe zajęcie alergologom i krociowe zyski firmom farmaceutycznym.

Medycyna, jako sposób zarabiania na ludzkich chorobach, nie uznaje przyczynowego podejścia do choroby – ze względów koniunkturalnych. Toteż działania medyczne skupiają się wyłącznie na doraźnym blokowaniu objawów chorobowych za pomocą kortykosteroidów czy innych leków immunosupresyjnych, czyli de facto wyzdrowienie w ogóle w rachubę nie wchodzi.

Jak wyleczyć alergię ?

Nie chodzi o to, czy wyleczenie alergii jest łatwe, czy trudne, czy szybko można osiągnąć zamierzony cel, czy też jest to proces długotrwały. Chodzi o to – jak. Otóż nie jest ważne, czy jesteśmy uczuleni na pyłki bylicy czy traw, kota czy psa, odchody roztoczy czy kurz. To w zasadzie jest bez znaczenia, bowiem przyczyną alergii wcale nie jest „nienormalna” reakcja systemu odpornościowego w kontakcie z alergenem, bowiem nienormalny jest sam kontakt.

Przeciwciała IgE są elementem środowiska organizmu, alergeny natomiast są elementami środowiska zewnętrznego, więc w normalnych warunkach ich kontakt jest po prostu niemożliwy, a to znaczy, że bez wyłomów w skórze i/lub błonie śluzowej – z powodu braku kontaktu alergenu z systemem odpornościowym – alergii po prostu nie ma, więc nie ma co leczyć.

Toteż zamiast zastanawiać się, który alergen po wniknięciu do organizmu prowokuje reakcje alergiczne, skupmy się lepiej na tym, by do organizmu nie wnikał żaden alergen. W tym celu należy usunąć nadżerki śluzówki górnych dróg oddechowych zakraplając nos kroplami z alocitu, nadżerki dolnych dróg oddechowych przy pomocy naparu ziołowego, a także nadżerki nabłonka jelitowego przy pomocy Mikstury oczyszczającej, i skończyć z alergią.

Autor: Józef Słonecki
www.bioslone.pl